Bez wątpienia na te targi czekano z wielką niecierpliwością. Po ubiegłorocznej odsłonie, która wydawała się mniejsza od poprzednich, oczekiwano, że ten rok da zdecydowaną odpowiedź na temat pozycji, jaką Viennafair powinno zajmować na globalnym rynku sztuki. Nadzieję na duże zmiany wiązano z odejściem dotychczasowego dyrektora artystycznego Edka Bartza i debiutem w tej roli duetu: Hedwigi Saxenhuber i Georga Schöllhammera.
Na wstępie należy przypomnieć, że są to jedyne targi sztuki na świecie, w których bierze udział tak duża liczba galerii i instytucji z Europy Środkowo-Wschodniej. W tym roku grupa ta liczyła 45 wystawców, a resztę stanowiły głównie galerie austriackie i niemieckie, co niestety wskazuje, że utrzymuje się tendencja, która ujawniła się już w roku ubiegłym. Coraz więcej galerii z obszaru tak zwanej Europy Zachodniej rezygnuje z tych targów.W tym roku do Wiednia przyjechało ich tylko 12.
Innym bardzo realnym zagrożeniem pozycji targów jest fakt, że większość wystawców odchodzących z Viennafair to bardzo poważni gracze liczący się na rynku sztuki. Już drugą edycję nie ma tu francuskiej galerii Thaddaeus Ropac czy szwajcarsko-amerykańsko-francuskiej Lelong, a w tym roku po raz pierwszy nie przyjechały: wenecka galeria Traghetto, londyńska Wilkinson, paryska Tarasieve i berlińskie Guido, W. Baudach i Carier I Gebauer.
Jest to pewnie jeden z powodów, dla których na tegorocznym Viennafair bardzo niewiele było prac artystów znanych na świecie. Zauważyłam zdjęcie Christiana Boltańskiego z roku 2001 (Galeria Weihergut), pracę Mela Ramosa (Hilger Modern Contemporary) i kilka prac Juliana Oppie (galeria Krobath). Naturalnie, jak to we Wiedniu bywa, nie zabrakło akcjonistów wiedeńskich, których prace oferowało co najmniej kilka galerii. Tu najciekawszą ofertę miała jednak Westlicht, będąca jedną z najlepszych wiedeńskich galerii fotograficznych. Westlicht oprócz zdjęć akcjonistów, a więc Hermanna Nitscha, Otto Mühlera, Rudolfa Schwarckoglera i Vali Export oferowała fotografie takich sław jak Rudolf Koppitz (28 000 euro), Irving Penn (20 000 euro) czy Diane Arbus (85 000 euro), a także klika prac Nobuyoshiego Arakiego w cenach 5 000–8 000 euro (zdjęcia z cyklów „Bondage" i „Erotos" oraz mniej znane z cyklu „Flowers and Jamorinsky").