Jeszcze nie zdążył na dobre wypłowieć niebieski chaperon, piętnastowieczne nakrycie głowy, na plakatach z reprodukcją obrazu Jana van Eycka zapraszających na wystawę malarstwa północnego ze zbiorów Brukenthala, a już gdańskie Muzeum Narodowe serwuje widzom kolejną porcję dzieł z Sibiu. Dzieł, które w świadomości pozarumuńskich miłośników sztuki nie miały jeszcze okazji się zmęczyć.
Kolekcja Samuela von Brukenthala z historyczno- politycznych względów dopiero od niedawna mości sobie należne miejsce w uniwersum obrazów podróżujących, wystawianych, cytowanych w katalogach i wzbogacających tym samym nasze osobiste „muzea wyobraźni".
Gdańska instytucja, z wcześniejszą wystawą malarstwa flamandzkiego i holenderskiego, jak i obecną prezentacją sztuki włoskiej, jest po monachijskim Haus der Kunst (2003/2004) i Musee Jacquemart-Andre w Paryżu (2009/2010) jedną z placówek, w których uczymy się tej kolekcji na nowo. Ale i ona uczy się w ostatnich latach siebie samej intensywniej niż kiedykolwiek wcześniej, szuka prawdziwych atrybucji, zmienia pod obrazami nieaktualne tabliczki i dowiaduje się krok po kroku swojej historii. Na niektórych podpisach dojrzymy nazwiska naprawdę „wielkich".