"Do tej pory reprezentowałem jedną Polkę, Zofię Kulik. Teraz dwie" - napisał Eric Frank do Katarzyny Mirczak, która wysłała mu 25 fotografii. Pracowała nad nimi w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie. Przedstawiały fragmenty skóry pokryte tatuażami zatopionymi w formalinie. Franck to jeden z najbardziej wpływowych kolekcjonerów i dealerów fotografii, zasiada w radzie Henri-Cartier Bresson Foundation i Tate. Pracuje ze światowymi gwiazdami, ale też konsekwentnie buduje portfolio twórców z Europy Wschodniej. Włączył serię „Znaki specjalne" do swojej propozycji na Paris Photo 2010 oraz AIPAD 2011 (Association of International Photography Art Dealers) w Nowym Jorku. "Nagroda za najbardziej ekscentryczne odkrycie na wystawie należy do galerzysty z Wielkiej Brytanii, Erica Francka, za cykl Katarzyny Mirczak. To seria, która woła o kolekcjonera" - napisał "The Financial Times". Prace zostały zamówione m.in. do Museum of Fine Arts Houston, a paryska edycja sprzedała się na pniu.
32-letnia Miraczak jest z wykształcenia archeolożką i fotografką z wyboru. - Przy wybieraniu studiów, myślałam, co mogę robić sama - mówi Mirczak. - Wyszło, że kopać. Jak obcujesz ze światem sprzed paru tysięcy lat i widzisz, co z niego zostało, nabierasz dystansu do spraw tego świata, niezapłaconego ZUS-u. Praca w terenie choć jest ciężka fizycznie i nudna, to uczy pokory. Kiedyś przez dwa lata zdejmowałam warstwa po warstwie kamienie. Nic więcej, nazbierało się tego parę ton. Archeologia nauczyła mnie systematyczności i wytrwałości. Praca w terenie polega na zdejmowaniu kolejnych warstw ziemi, co 10 centymetrów. Kiedy trafiłam do archiwum Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie ogarnęła mnie chciwość, żeby natychmiast otworzyć każde pudło, zobaczyć, dotknąć. Ale zaraz odezwał się we mnie archeolog: spokojnie, karton po kartonie.
Po roku powstały „Znaki specjalne". Dlaczego tak długo? - Nie wiedziałam jak do tego się zabrać - wspomina. - Na moich zdjęciach słoiki z tatuażami wyglądają niczym słoje z cukierkami: pięknie i atrakcyjnie. Ale kiedy widz zbliża się, zaczyna go coś niepokoić. To nie cukierki, tylko skóra, włoski, sutki, ale wtedy jest już za późno. To praca o tym, jak dajemy się nabrać na piękno. Staramy się, by wszystko , co nas otacza było atrakcyjne, ale jak dobrze przypatrzeć się temu światu to jest straszny. Kiedyś miałam okazję oglądania przez teleskop Jowisza, było to jedno z potworniejszych doświadczeń w moim życiu. Zobaczyłam tę czerń wokół nas, chaos w jakim tkwimy jako gatunek. Moja praca opowiada o jakiejś potwornej egzystencjalnej bezradności.
Nad kolejnym projektem pracowała dwa lata. „Narzędzia zbrodni" to seria zdjęć przedstawiająca zwykłe przedmioty, którymi zadano śmierć, lub posłużyły do samobójstwa: dziecięca skakanka, kawałek drewna, nóż, żelazko, fragment sukienki, ciupaga, nożyczki...