Eter wystawa Katarzyny Mirczak

Katarzyna Mirczak zastawia pułapki na naszą potrzebę piękna, wiedzy i dobrego samopoczucia. Jej wystawę „Eter" pokazuje galeria Archeologia Fotografii w Warszawie – pisze Jacek Tomczuk

Aktualizacja: 01.12.2012 15:12 Publikacja: 01.12.2012 15:00

Eter - wystawa Katarzyny Mirczak w galerii Archeologia Fotografii w Warszawie

Eter - wystawa Katarzyny Mirczak w galerii Archeologia Fotografii w Warszawie

Foto: Fundacja Archeologia Fotografii, Katarzyna Mirczak k.mi. Katarzyna Mirczak

"Do tej pory reprezentowałem jedną Polkę, Zofię Kulik. Teraz dwie" - napisał Eric Frank do Katarzyny Mirczak, która wysłała mu 25 fotografii. Pracowała nad nimi w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie. Przedstawiały fragmenty skóry pokryte tatuażami zatopionymi w formalinie. Franck to jeden z najbardziej wpływowych kolekcjonerów i dealerów fotografii, zasiada w radzie Henri-Cartier Bresson Foundation i Tate. Pracuje ze światowymi gwiazdami, ale też konsekwentnie buduje portfolio twórców z Europy Wschodniej. Włączył serię „Znaki specjalne" do swojej propozycji na Paris Photo 2010 oraz AIPAD 2011 (Association of International Photography Art Dealers) w Nowym Jorku. "Nagroda za najbardziej ekscentryczne odkrycie na wystawie należy do galerzysty z Wielkiej Brytanii, Erica Francka, za cykl Katarzyny Mirczak. To seria, która woła o kolekcjonera" - napisał "The Financial Times". Prace zostały zamówione m.in. do Museum of Fine Arts Houston, a paryska edycja sprzedała się na pniu.

Zobacz galerię zdjęć

32-letnia Miraczak jest z wykształcenia archeolożką i fotografką z wyboru. - Przy wybieraniu studiów, myślałam, co mogę robić sama - mówi Mirczak. - Wyszło, że kopać. Jak obcujesz ze światem sprzed paru tysięcy lat i widzisz, co z niego zostało, nabierasz dystansu do spraw tego świata, niezapłaconego ZUS-u. Praca w terenie choć jest ciężka fizycznie i nudna, to  uczy pokory. Kiedyś przez dwa lata zdejmowałam warstwa po warstwie kamienie. Nic więcej, nazbierało się tego parę ton. Archeologia nauczyła mnie systematyczności i wytrwałości. Praca w terenie polega na zdejmowaniu kolejnych warstw ziemi, co 10 centymetrów. Kiedy trafiłam do  archiwum Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie ogarnęła mnie chciwość, żeby natychmiast otworzyć każde pudło, zobaczyć, dotknąć. Ale zaraz odezwał się we mnie archeolog: spokojnie, karton po kartonie.

Po roku powstały „Znaki specjalne". Dlaczego tak długo? - Nie wiedziałam jak do tego się zabrać - wspomina. - Na moich zdjęciach słoiki z tatuażami wyglądają niczym słoje z cukierkami: pięknie i atrakcyjnie. Ale kiedy widz zbliża się, zaczyna go coś niepokoić. To nie cukierki, tylko skóra, włoski, sutki, ale wtedy jest już za późno. To praca o tym, jak dajemy się nabrać na piękno. Staramy się, by wszystko , co nas otacza było atrakcyjne, ale jak dobrze przypatrzeć się temu światu to jest straszny. Kiedyś miałam okazję oglądania przez teleskop Jowisza, było to jedno z potworniejszych doświadczeń w moim życiu. Zobaczyłam tę czerń wokół nas, chaos w jakim tkwimy jako gatunek. Moja praca opowiada o jakiejś potwornej egzystencjalnej bezradności.

Nad kolejnym projektem pracowała dwa lata. „Narzędzia zbrodni" to seria zdjęć przedstawiająca zwykłe przedmioty, którymi zadano śmierć, lub posłużyły do samobójstwa: dziecięca skakanka, kawałek drewna, nóż, żelazko, fragment sukienki, ciupaga, nożyczki...

Sfotografowane są tak, jakby były pozbawione tła, zawieszone gdzieś w przestrzeni. Wszystkie pochodzą z archiwum Zakładu Medycyny Sądowej. - Może archiwum nawet to za dużo powiedziane. To zbiór kilkuset negatywów szklanych od końca XIX wieku po lata 40. XX.: dokumentacja sekcyjna, preparaty, zwłoki, protokoły sądowe i opisy, słoje z preparatami, m.in. z tatuażami. Jedynie grupa pasjonatów zajmuje się tą przeszłością. Pracownicy trochę na swoją rękę zaczęli zabezpieczać to specyficzne dziedzictwo. Ktoś zachował tytułowe „narzędzia zbrodni", ktoś przymknął w szafce, inny specyficzny depozyt. Ludzie związali się z tymi przedmiotami. Żeby je sfotografować musiałam najpierw do nich dotrzeć - wspomina Mirczak - Dziś praca z archiwami weszła do standardowej praktyki artystycznej - mówi Adam Mazur, kurator. - Często galerie proszą twórców, by zajęli się jakimś zbiorem zdjęć, dokumentów, obrazów. Nie ma w tym nic złego, jednak czasami czuć, że to zadanie do odrobienia. Przypadek Mirczak jest całkowicie inny. Ona zainwestowała czas, pieniądze, energię całkowicie spontanicznie. Bez konsultacji z żadnym kuratorem, galerią. Sama znalazła temat, formę, przedstawiła gotową pracę i czuć tę pasję.

Artystka nie ukrywa, że w resztach dokumentacji sądowej i medycznej próbowała zrekonstruować losy ludzi, przedmiotów, ułożyć mapę wydarzeń. Bezskutecznie. Jej praca z archiwum pokazuje raczej, że to, co pozostało z przeszłości to puzzle, chaos, przypadek rządzi tym, co pozostaje, a co przepada...

- Ta wystawa opowiada o złudnym poczuciu bezpieczeństwa, że właściwie ciągle musimy być na baczność. Przedmioty są tak samo niebezpieczne jak ludzie - deklaruje artystka, a Mazur oddaje: - Dzisiejsza sztuka skupiona jest na sprawach społecznych, autobiograficznych. Brakowało mi takiego głosu jak Katarzyny Mirczak, mierzącego się z zasadniczym tematem jakim jest śmierć, w końcu to problem, z którym artyści mierzą się od tysiącleci...

Mirczak odbyła dziesiątki wizyt w krakowskim Zakładzie Medycyny Sądowej. - Tam nie przychodzą ludzie przypadkowi: ktoś czeka na wyniki sekcji kogoś bliskiego, ktoś przyszedł na obdukcję, studenci odbywają praktyki...

Ci ludzie są przygotowani na to, co tam zobaczą. Ja przychodząc tam właściwie nie wiedziałam, co mnie tam czeka. Pracowałam nad archiwum za ścianą sali sekcyjnej, wiedziałam, co się tam odbywa, czułam zapach. Wiem, że pracują tam twardzi ludzie, którzy swoje widzieli. Ale też czuć tam bezradność, niesprawiedliwość, smutek. Nie raz, gdy kończyliśmy pracę, zastanawiałam się, co oni czują, co widzieli dzisiaj i jak sobie dają z tym radę. Co teraz zrobią? Wezmą swoje teczki i pójdą do Chińczyka na ryż? Do domu na obiad? Na wywiadówkę do szkoły? Sama zdałam sobie sprawę, że znieczuliłam się na śmierć, kiedy miałam fotografować rajstopy, którymi kogoś uduszono. Leżały przede mną na stole, a ja jadłam drożdżówkę. Między kęsami rozkładałam je, widać było na nich jeszcze ślady krwi, włosy, a ja bez rękawiczek, mycia dłoni: rajstopy, drożdżówka, rajstopy, drożdżówka...

W zakładzie czuję się tak, jakbym była na swoim miejscu, choć nie mam swojego biurka. Zostanę tam tak długo, aż mnie nie wyrzucą. Jestem fotografem, który nie ma potrzeby fotografowania ładnych widoków.

"Do tej pory reprezentowałem jedną Polkę, Zofię Kulik. Teraz dwie" - napisał Eric Frank do Katarzyny Mirczak, która wysłała mu 25 fotografii. Pracowała nad nimi w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie. Przedstawiały fragmenty skóry pokryte tatuażami zatopionymi w formalinie. Franck to jeden z najbardziej wpływowych kolekcjonerów i dealerów fotografii, zasiada w radzie Henri-Cartier Bresson Foundation i Tate. Pracuje ze światowymi gwiazdami, ale też konsekwentnie buduje portfolio twórców z Europy Wschodniej. Włączył serię „Znaki specjalne" do swojej propozycji na Paris Photo 2010 oraz AIPAD 2011 (Association of International Photography Art Dealers) w Nowym Jorku. "Nagroda za najbardziej ekscentryczne odkrycie na wystawie należy do galerzysty z Wielkiej Brytanii, Erica Francka, za cykl Katarzyny Mirczak. To seria, która woła o kolekcjonera" - napisał "The Financial Times". Prace zostały zamówione m.in. do Museum of Fine Arts Houston, a paryska edycja sprzedała się na pniu.

Pozostało 85% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl