Po raz drugi wydarzenie ma tematyczny profil. Zeszłoroczna edycja była poświęcona motywowi ciała. Tym razem organizatorzy nawiązują do jednej z części programu łódzkiego Fotofestiwalu „HIT THE ROAD: Fotografowie w drodze". I zapraszają widzów do podróży, w której można podziwiać widoki zarejestrowane w ostatnich stu latach przez wybitnych artystów – od Witkacego do współczesnych: Chrisa Niedenthala, czy Rafała Milacha.
„Krajobraz to temat nieskończonych inspiracji w polskiej fotografii, który artyści na przestrzeni lat w różny sposób interpretowali – pisze w katalogu kuratorka Katarzyna Sagatowska. – Jedni zachwycali się pięknem otaczającego świata, inni odchodzili od tradycyjnych kadrów i nadawali krajobrazowi nie tylko nowy wymiar, ale też tworzyli go... z własnej wyobraźni".
Z najwyższego cenowego pułapu – za wywoławcze 20 tys. zł – startuje zdjęcie okolic Gubałówki, wykonane przez 15-letniego Stasia Ignacego Witkiewicza. To bardzo rzadki typ fotografii w twórczości młodego Witkacego, gdyż częściej eksperymentował on z portretami i autoportretami. Pejzażowe zdjęcia robił w czasie, gdy w malarstwie także interesował go ten wątek. Wybrane zdjęcie łączy cechy malarskie z filmowo ekspresyjną atmosferą niepokoju. Zapewne znajdzie nabywcę, bo rynek fotografii jest w Polsce, jak i na świecie coraz mocniej się rozwija.
Nad Morskie Oko przenosi nas fotografia z lat 30. XX wieku Henryka Poddębskiego, a nad Dolinę Pięciu Stawów -– Stefana Arczyńskiego. Pierwsze skupia się na wodnym odbiciu majestatycznych stoków, drugie na dynamice chmur sunących ponad szczytami. A Jan Bułhak na odbitce żelatynowo-srebrowej z lat 20. znakomicie oddaje grę światła i cienia ośnieżonego zalesionego górskiego zbocza, iskrzącego w słońcu grą wysublimowanych świetlnych kontrastów.
Fantazja Jana Dziaczkowskiego pozwoliła w fotokolażu połączyć krajobraz Warszawy z pnącymi się w górę blokami z otaczającymi je górskimi łańcuchami. Autor mieszkał w stolicy, ale był jednocześnie miłośnikiem Tatr, zginął w nich tragicznie w 2011 roku. Zygmunt Rytka fotografując górski potok, potraktował to jako pretekst do filozoficznych rozważań nad płynącą wodą i czasem, a więc nad przemijaniem, na tym, co w naturze i życiu zmienne, a co stałe. Stąd tytuł pracy – „Ciągłość nieskończoności". Podobną wymowę ma „Nieskończoność dalekich dróg" Zofii Rydet i pejzaż nadmorski Marcina Jastrzębskiego z biegnąca poza kadr linią horyzontu, zatytułowany „Pejzaż samotny".