Bruce Gilden - fleszem po oczach. Wystawa "American made" w Leica 6x7 Gallery

Galerię niezwykłych portretów Bruce'a Gildena, jednego ze słynnych amerykańskich fotografików z agencji Magnum, można do końca sierpnia oglądać w galerii Leica w Warszawie.

Aktualizacja: 12.08.2016 09:52 Publikacja: 12.08.2016 08:00

Bruce Gilden, In the Bottoms neighbourhood, Columbus, Ohio, USA

Foto: Bruce Gilden/ Magnum Photos

Mężczyzna w czerwonej bluzie, jasnej kamizelce i kapelusiku albo w ciepłej kurtce, czapce i rękawiczkach bez palców przechadza się ulicami Manhattanu. Uważnie obserwuje przechodniów, a kiedy zobaczy kogoś interesującego i zbliży się do niego na niewielką odległość, podnosi aparat do tej pory dyskretnie schowany w dłoni, szybko robi zdjęcie - co niejednokrotnie oznacza błyśnięcie komuś fleszem prosto w oczy - opuszcza rękę z aparatem i odchodzi jak gdyby nigdy nic.

Tak właśnie pracuje Bruce Gilden, światowej sławy artysta fotografik, jeden z członków prestiżowego stowarzyszenia Magnum. Mówi o sobie, że znany jest z fotografowania z bliska, a im jest starszy, tym bliżej podchodzi. Zastanawia mnie, czy kiedyś dostał za to w twarz albo usłyszał pod swoim adresem parę obelg. Być może, ale Bruce Gilden wygląda na faceta, który takimi rzeczami się nie przejmuje.

Dorastał na Brooklynie, z ojcem-twardzielem, który - jak wspomina fotografik w jednym z wywiadów - miał w sobie artystyczne zacięcie, które prawdopodobnie udzieliło się synowi. Gilden z okien swojej sypialni godzinami obserwował ulicę. Ta fascynacja zaprowadziła go z aparatem w ruchliwe miejsca Nowego Jorku, gdzie szukał postaci, które robią na nim wrażenie, wyróżniają się z tłumu nieprzeciętnym wyglądem. Poorane zmarszczkami czy bliznami twarze, nieproporcjonalne nosy albo inne niedostatki urody to cechy charakterystyczne bohaterów zdjęć Bruce'a Gildena.

Fotografik przez wiele lat pracował tylko na kliszach, operując wyłącznie czernią i bielą. W tej tonacji kolorystycznej są cykle jego zdjęć z ulic Nowego Jorku, Coney Island, gdzie podpatrywał ludzi opalających się na plaży, czy z Haiti. Ten trend przełamuje ostatni projekt.

"American made" to ułożona z portretów opowieść o współczesnych Amerykanach. Pełna typów doświadczonych przez życie, zepchniętych na margines, wyglądających tak, że nie chciałoby się ich spotkać w ciemnym zaułku albo nawet w biały dzień na ulicy. Tymczasem na wystawie w warszawskiej Leica 6x7 Gallery nie ma od nich ucieczki. Gigantyczne postaci w rozmiarze 270 na 180 centymetrów (jak zapewniają organizatorzy, to największe możliwe obrazy, jakie da się wyprodukować w jakości fotograficznej w jednej części) wypełniają całą przestrzeń i zapadają w pamięć na długo po ich obejrzeniu.

Zdjęciom towarzyszą zarejestrowane na wideo wywiady z Brucem Gildenem. Artysta opowiada w nich o swoim trudnym dzieciństwie i rodzinnych traumach. Wyjaśnia, dlaczego jest człowiekiem pełnym gniewu oraz czemu fotografia może ratować życie.

Wystawę "American made" Bruce'a Gildena można oglądać w Leica 6x7 Gallery Warszawa przy ul. Mysiej 3 do 28 sierpnia.

Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl