Jak mało kto zasłużył na miano buntownika bez powodu. Mógł prowadzić dostatnie życie, wybrał udział w komunie i śmierć na wygnaniu. Schedą po nim stał się nowy kierunek w sztuce i jeden z najsłynniejszych obrazów erotycznych.
Obejmująca 150 prac i niemal 60 fotografii paryska retrospektywa Gustave'a Courbeta przyciąga tłumy. Na plakacie – autoportret z 1841 r., kiedy artysta miał zaledwie 22 lata. "Desperat", jak go zatytułował, rwie włosy z głowy, wbija w widza przerażone spojrzenie.
To jeszcze ślad metaforycznej maniery romantyzmu, której Courbet miał niebawem radykalnie się sprzeciwić – 15 lat później uznany zostanie za ojca francuskiego realizmu. Będzie przedstawiać współczesne mu życie, z jego brutalnością i drastycznością.
Jedyny syn bogatych ziemian z Ornans w rolniczym departamencie FrancheComté, pozostał do końca życia wierny wiejskiej prowincji. Nie cenił Paryża ani jego koterii, nie inspirowało go życie stolicy, miejskie pejzaże i rozrywki czy zgromadzenia w pracowniach malarzy.
Courbet przeniósł akcję na prowincję. Zamiast pikników malował pogrzeby, a wśród ulubionych modeli byli przyjaciele, członkowie jego rodziny – i on sam. Jego siostra Zoé Reverdy zauważyła: "Właściwie on portretuje wszystko" – bo Courbetowi odpowiadał każdy model.