Pokolenia Polaków uczyły się historii na rysunkach Artura Grottgera (1837 – 1867). Po śmierci na krótko obwołano go nawet jednym z wieszczów. Jego dramatyczne wizje inspirowały jeszcze pokolenie twórców stanu wojennego, ale dziś Grottger jest niezbyt popularny. Okazją do przypomnienia twórczości artysty jest 170. rocznica urodzin i 140. rocznica śmierci.
Stylistykę Grottgera łatwo uznać teraz za zjawisko anachroniczne, przynależące do odległej epoki. Akademicka konwencja, romantyczna egzaltacja, teatralny patos i ilustracyjna dosłowność mogą irytować, a patriotyczno-martyrologiczna tematyka nie wydaje się korespondować z zainteresowaniami współczesnych odbiorców.
Grottger, uznany później za twórcę ikonografii powstania styczniowego, tworzył swoje prace w szczególnych warunkach dziejowych i dla szczególnego widza. Słynne cykle "Warszawa I" i "Warszawa II", "Polonia", "Lithuania" i "Wojna" gloryfikowały powstańczy zryw, ukazywały jego dramatyczne epizody i następujące po nich represje. Co ciekawe, sam artysta nie wziął udziału w powstaniu styczniowym. Jego sugestywna wizja wypadków jest więc raczej romantycznym, nasyconym symboliką i emocjami reportażem niż historycznym dokumentem. "Złożyłem w tych robotach wszystko, com myślał, com czuł, com nad życie ukochał" – komentował artysta.
Krakowska wystawa jest próbą umiejscowienia dzieła Grottgera w kontekście współczesnym. Był, o czym nieczęsto się wspomina, mistrzem techniki rysunkowej. Rysował w listach, dziennikach i szkicownikach, a swoje najsłynniejsze i najdoskonalsze cykle wykonał czarną i białą kredką na kartonach. Prace Grottgera, zgodnie z jego intencjami, reprodukowano potem techniką fotograficzną. Kuratorka wystawy nadaje mu nawet miano prekursora multiplikacji fotograficznej. Rzeczywiście, już w latach 60. XIX wieku pierwsze fotograficzne odbitki prac Grottgera zdobiły ściany wielu domów i dworów Galicji.
Ten wydawałoby się całkowicie zanurzony w akademickiej estetyce artysta komponował swoje prace niczym fotograficzne kadry i bardzo nowocześnie myślał o ich rozpowszechnianiu.