Bohaterami pierwszej wystawy „It from bit” są Gabriel Orozco i Manfred Mohr. Meksykanin, lat 46, i Niemiec, siedemdziesięciolatek. Ich sztuka to połączenie malarstwa i informatyki. Pokazują obrazy statyczne i ruchome; wykonane ręcznie i tworzone przez komputer.
Prace wyeksponowano w Galerii Starego Browaru – bo to przedmurze Art Stations, które Tadao Ando, japoński gwiazdor architektury, zaprojektował pod przyległym do budynku parkiem. Inwestycję finansuje Grażyna Kulczyk. Mniej więcej za miesiąc koncepcja muzeum będzie w całości gotowa. – To muzeum będzie różniło się od innych nie tylko architektonicznie, także zestawem eksponatów – tłumaczy Grażyna Kulczyk. – Nie będziemy gonić za modnymi nazwiskami. Chcemy pokazywać inne zjawiska ważne dla najnowszej plastyki. Na początek uświadamiamy odbiorcom, że nie wszyscy twórcy improwizują. Zdarzają się też tacy, którzy opierają koncepcje na ścisłych zasadach. Zanim przystąpią do pracy, wykonują wielką robotę koncepcyjną.
Odłam artystycznych myślicieli reprezentują właśnie Orozco i Mohr. Dwie różne indywidualności, zjednoczone namiętnością do logiki. Obydwaj komponują dzieła wedle matematycznych reguł. Posługują się algorytmami, czyli schematami stosowanymi w rozmaitych dziedzinach życia: od szachów, poprzez przepisy kucharskie, po oprogramowanie komputera.
Bohaterowie „It from bit” to spadkobiercy konstruktywistów. Ich prace są zbudowane z geometrycznych figur. Chciałoby się rzec – tradycyjne. Powściągliwe w formach i kolorach. Krok od Mondriana, Stażewskiego, Delaunaya, Maksa Billa; z odległej przeszłości kłaniają się geniusze renesansu, łączący sztuki piękne z matematyką.
Dwudziestowiecznym abstrakcjonistom marzyło się poruszenie statycznych obiektów sztuki. Ich tropami podążają Mohr i Orozco. Z tym że ruch mechaniczny zastąpili wirtualnym. Aż korci zapytać: czy artysta jest wciąż potrzebny? Skoro są już programy zdolne wygenerować sztukę… Bez obaw, twórca pozostanie niezbędny. Komputerom brak wyobraźni.