Profesor Marek Kwiatkowski, szefujący Łazienkom Królewskim od 1960 roku (najpierw jako kurator, potem kustosz, wreszcie dyrektor), z końcem tego roku odchodzi ze stanowiska. Minister Zdrojewski wyznaczył już następcę. Jacek Czeczot-Gawrak przyjął propozycję.
– W Łazienki trzeba tchnąć życie i przywrócić rangę, która im się należy – deklaruje przyszły szef. – Przepiękne miejsce, zaprojektowane z niebywałym szykiem, przy tym fundamentalne dla Warszawy. To bodaj najbardziej wyrazisty punkt stolicy: pomnik świetności naszej kultury, jednocześnie świadek zaborów. W dodatku zabytek ocalały z wojen. Tymczasem my, zamiast dbać o tę perłę klasycyzmu, zaniedbujemy ją. Żal, że Łazienki nie weszły w struktury unijne, choć miały szansę. Po prostu nie zostały zgłoszone… Termin upłynął w kwietniu tego roku. Następna okazja pojawi się dopiero w 2012 roku. Stracimy mnóstwo pieniędzy, które można by zainwestować w remont.
Stanisław August darzył Łazienki specjalnym sentymentem. Nawet gdy wiedział, że już nigdy do nich nie wróci, starał się kontrolować przebieg robót. Degradację obiektu rozpoczął car, który otworzył łazienkowski kompleks dla publiczności, chcąc w ten sposób „spospolitować” królewską rezydencję, odebrać jej rangę.
Dziś dzieło życia naszego ostatniego króla wygląda, jakby brakowało mu gospodarskiej ręki. Kramy z tandetą dookoła, koślawo wyasfaltowane, popękane alejki, niechlujnie sztukowane rzeźby ogrodowe, brudna woda w stawach, nieczynne szklarnie, w budynkach adaptowanych na galerie byle jakie wystawy. Tyle widać gołym okiem. Według specjalistów fatalny jest przede wszystkim stan budynków i dachów.
Jacek Czeczot-Gawrak przedstawił „Rz” swój program w punktach. Po pierwsze – konserwacja budynków. Eksperci wskażą, które miejsca najpilniej potrzebują pomocy. Po drugie, trzeba przywrócić parkowi urodę i elegancję z końca XVIII wieku, zerwać asfalt z alejek, odtworzyć ich niegdysiejsze dukty. Trzeci punkt to oczyszczenie zbiorników wodnych i odtworzenie tych, które z biegiem lat zarosły, zniknęły. Przyszłemu dyrektorowi marzy się też wodospad, taki jak na akwarelach Zygmunta Vogla, pejzażysty i dokumentalisty stanisławowskiej rezydencji.