Super wystawa, a zaplanowana tylko na trzy tygodnie! Dlatego radzę nie zwlekać i wybrać się do Galerii Wejście (sala po prawej od głównego wejścia do CSW). Całe pomieszczenie zaanektował Nicolas Grospierre, 34-letni Francuz polskiego pochodzenia. Wybudował „Kunstkamerę”, czyli gabinet sztuki i osobliwości. Z zewnątrz – surowa prowizorka; wewnątrz – jasna sześciokątna salka wyłożona „dywanem”, z dyskretnym oświetleniem. Wzorem renesansowych kolekcjonerów, Nicolas zgromadził tu swoje skarby. Ich wartości tkwi nie w gotówce, lecz… w główce. Bo to wystawa szufladkowa, z wątkami do wyciągania jak w powieści.
[srodtytul]Fingowane krzywizny [/srodtytul]
Przede wszystkim w Kunstkamerze Grospierre’a nie zobaczymy przedmiotów, tylko ich substytuty: zdjęcia. Jedne odbitki są zwyczajne, prostokątne; inne nieregularne, wycięte po konturach sfotografowanej rzeczy jak plansze reklamowe; jeszcze inne mają zakłóconą perspektywą, przez co wydają się koślawe. Ale to przemyślany zabieg, zaś całość – perfekcyjna technicznie.
Wzorem renesansowych posiadaczy gabinetów osobliwości, Grospierre zestawił dzieła sztuki – portrety, martwe natury, pejzaże – z cudami flory i fauny oraz myśliwskimi trofeami. Jednak nie jest to przypadkowy misz-masz. Jeśli uważnie przypatrzeć się eksponatom, widać ich wzajemne powiązania i ukryte w nich, wizualne żarty. Każdemu obiektowi towarzyszy mniej lub bardziej absurdalna historia, zmyślona przez autora. Oprowadzał mnie po Kunstkamerze i ze śmiertelną powagą opowiadał bajki, w które zaczynałam wierzyć. Szkoda, że był to jednorazowy show…
[srodtytul]Czego nie widać w lustrze [/srodtytul]