Te fotografie nie pokazują jednak Grotowskiego jako wybitnego twórcy. W kolekcji Andrzeja Paluchiewicza mało jest ujęć z prób czy występów, gdyż wtedy najczęściej on sam był na scenie. Uchwycił natomiast Grotowskiego i jego aktorów poza teatrem.
Większość zdjęć pochodzi z rocznego pobytu grupy w Brzezince koło Wrocławia. Grotowski szukał odosobnionego miejsca, gdzie mógłby z aktorami oddać się pracy i mieć nieograniczoną przestrzeń twórczą. – Pragnęliśmy być wolni, a z drugiej strony całkowicie oddani teatrowi, przebywając razem przez 24 godziny na dobę. Dlatego w 1973 roku przeprowadziliśmy się do Brzezinki – wspomina Andrzej Paluchiewicz.
Daleko od jakiegokolwiek miasta grupa musiała być samowystarczalna. W pobliskich gospodarstwach kupowali kupowali mleko, sery i najbardziej niezbędne produkty. O resztę troszczyli się sami. To widać na zdjęciach: rąbią drzewo lub przerzucają węgiel. – Musieliśmy też wybudować scenę czy naprawić dach. Grotowski również pracował, ale tylko wtedy, gdy nachodziła go ochota. Podobnie jak w panującym wówczas systemie, także w naszym awangardowym socjalizmie byli równi i równiejsi – żartuje Andrzej Paluchiewicz.
Każdy żył według swoich przyzwyczajeń, jednak czasem trzeba było poddać się normom. Grupa musiała odbyć na przykład obowiązkowy kurs przeciwpożarowy. Taka okazja do aktorskiej improwizacji nie nadarza się codziennie. – Przebrani za strażaków paradowaliśmy po okolicy. Komedia nie była domeną Grotowskiego, ale wyszła z tego naprawdę wyborna farsa – mówi śmiejąc się Andrzej Paluchiewicz.
Grotowski niechętnie dawał się fotografować. To, jak bardzo nie lubił gdy robiło się mu zdjęcia, można zobaczyć między innymi na fotografii, gdzie pokazuje tzw. gest Kozakiewicza. – Ja też czułem się niezręcznie. W tamtych czasach już samo wyjęcie aparatu, ustawianie, szukanie kadru zwracało uwagę – zauważa Paluchiewicz. – A mnie zależało mi na zdjęciach niepozowanych, które pokazywałyby autentycznego Grotowskiego.