Podczas jednej z rozmów powiedział „Gdybym namalował tutaj wielką Myszkę Miki z siekierą i krwawymi zębami, dookoła roiłoby się od dziennikarzy, a jakaś firma zaproponowałaby, że zrobi T-shirty z moimi pracami. Ale to nie dla mnie". Język, jakim posługuje się ten francuski artysta, nie ma nic wspólnego z popkulturową papką. Eltono wybrał własną drogę, którą konsekwentnie realizuje. Jego prace odbiegają od większości murali na świecie. Dzięki fundacji Vlep[v]net artysta pojawił się w Warszawie, aby swoje „linie proste" nanieść na jedną z kamienic na Woli.
Art & Business: Na początek powiedz, na czym polega siła Twoich abstrakcyjnych prac w przestrzeni miejskiej?
Eltono:
Sztuka abstrakcyjna na ulicy jest czymś całkowicie innym niż cała przestrzeń, jaka ją otacza. Na ulicach dostajemy jasne i przejrzyste przekazy. Wszystko jest bardzo podstawowe, a ludzi traktuje się jak idiotów. Reklamy mówią do nas: „Jeśli będziesz używał tego dezodorantu, będziesz przystojny jak ten koleś". Przekazy wizualne są bardzo głupie, cała reszta to prosta informacja – idź w prawo, idź w lewo, zatrzymaj się. Dlatego wydaje mi się, że abstrakcja tak dobrze sprawdza się na ulicy. To są otwarte drzwi do wyobraźni. Kiedy ktoś się zatrzyma na minutę, niech to będą nawet dwie sekundy i popatrzy na moje prace oraz zastanowi się, co w nich widzi, to już będzie to jakiś wyłom. Abstrakcja na ulicach sprawia, że widzimy coś innego.