William Turner w krakowskim Muzeum Narodowym

W krakowskim Muzeum Narodowym twórczość jednego z najsłynniejszych malarzy świata Williama Turnera – pisze Monika Małkowska

Aktualizacja: 13.10.2011 22:48 Publikacja: 13.10.2011 19:21

The Pic de l'Oeillette, Gorges du Guiers Mort, 1802 r.

The Pic de l'Oeillette, Gorges du Guiers Mort, 1802 r.

Foto: © Tate, London 2011

Mianowano go "Malarzem żywiołów". Tak też zatytułowano krakowską monografię. Pierwszą w Polsce – bo wypożyczenie prac brytyjskiego romantyka graniczy z cudem. Prawie 100 akwarel i obrazów pogrupowano na kompozycje związane z ziemią, powietrzem, wodą, ogniem.

Zobacz galerię zdjęć

Zadziwiające, podział zgadza się z chronologią. Bo William Turner, od dziecka zafascynowany naturą, w młodości najlepiej "czuł" ziemię. Powód prosty: przemierzał wyspę wzdłuż i wszerz na piechotę, pokonując kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Zapisał się do towarzystwa geologów, uczęszczał na wykłady, uczestniczył w speleologicznych wyprawach. Z jednej strony motywowały go kompleksy niedouka, z drugiej – popychała poznawcza pasja.

Góry z góry

Najpierw była Szkocja. Tam udał się na początku XIX wieku szkicować zamki, klasztory, ruiny. Tudzież góry, urwiska, wąwozy. Rzecz jasna w plenerze robił tylko malarskie notatki, cyzelując potem widoki w pracowni. Zuch, ryzykował wiele dla jak najlepszego wizualnego efektu.

Ciekawe, gdzie wlazł, żeby naszkicować z lotu ptaka ostry nurt górskiego potoku wrzynającego się między skały? Jakby naprawdę fruwał. Z artystycznego punktu widzenia ta kompozycja nie należy do porywających. Realistyczna, klasycystyczna.

Podobnie "przyziemna" jest scena polowania. Rozległe zielone pagórki hrabstwa Yorkshire, po których mkną co koń wyskoczy paniczyki w eleganckich czerwonych żakietach. Figurki wielkości paznokcia, lecz detale stroju odtworzone. Taka właśnie staranność podobała się współczesnym Turnera. Nas natomiast zachwyca to, za co był ganiony, co wydawało się "niemalarskie": samo światło. Pierwsze obserwacje poczynił już we wczesnych pejzażach. Przykładem akwarela "Blair Atholl, widok w kierunku Killiecrankie": blade promienie słońca przecinają zwały chmur, wnikają w masywy górskie.

Wielkie wodowanie

Im bardziej Turner odrywał się od materii, którą deptał stopami; im dalej kierował spojrzenie – tym ciekawsze osiągał rezultaty. Chciał oddać niebo, powietrze. Zafascynowały mnie "Tęcza i bydlątka": jasny łuk nad ledwo majaczącymi sylwetkami krów. Rzecz ciekawa, tęcza wcale nie mieni się wszystkimi barwami – jest prawie biała, delikatnie podcieniowana u góry. Bo resztę kolorów artysta uzupełniał w pracowni.

Popatrzmy na widok portu w Ramsgate. Na pierwszym planie żaglowiec wyniesiony falą ponad portową redę, odrobiony z dokładnością do każdej liny. Obok szkic. Wydaje się prawie pusty, formy są nieczytelne, mgławicowe – choć wiadomo, że to ten sam motyw. Tak malarz konstruował przestrzeń, ustawiał plany.

Z biegiem lat ważniejsze niż miejsce stają się zjawiska przyrody. Pojawiają się tytuły określające sytuację, stan morza, pogodę. Pomagają zrozumieć intencje autora. "Burza na morzu" – to bezkształt, wściekły wir bliżej nieokreślonej materii. Woda, pył wodny, chmury? Albo "Bałwan morski podczas sztormu" – praca kojarząca się z japońskimi grafikami. Powie ktoś – Turner się nimi inspirował. Nie, on wpadł na to sam, zanim w Europie wybuchła moda na ukiyo-e.

Wypatrzyłam absolutne cudo: "Początek barwny". W górze niebieskawa łuna, w dole żółtawy cień, pośrodku biel zabarwiona ciepłem. Absolutna abstrakcja. Ten "początek" stanowił punkt wyjścia do dalszych kompozycyjnych roszad. Z czym się kojarzy? Z dawnymi czarno- -białymi telewizorami, na ekrany których można było nałożyć cieniowaną błękitem i zielenią pleksi. Żeby udawało pejzaż.

Fuzja na finał

Im bliżej końca wystawy, tym temperatura wyższa. Po mgławicowych bielach pojawiają się obrazy płomienne. Sceny z kuźni, żarzące się czerwienią zachody słońca, wybuch Wezuwiusza. I apogeum: pożar londyńskiego parlamentu, dramat z 1834 roku. Turner obserwował płomienie z drugiego brzegu Tamizy. Potem długo jeszcze nie mógł się otrząsnąć, wracał do tematu w obrazach, w szkicach pamięciowych. Niekiedy, zda się, zamiast farb używał krwi.

Dopiero na starość poczuł się wyzwolony z konwencji. Wtedy powstały najpiękniejsze dzieła, szalone, impresyjne, prekursorskie wobec nurtu, który wkrótce pojawił się we Francji. Co więcej, te ostatnie prace wydają się bliskie późniejszemu o ponad 100 lat malarstwu materii. Pejzaże-niepejzaże. Raczej kwintesencja natury zawartej w czterech skłębionych żywiołach – dlatego pokaz w Krakowie zamyka dział nazwany "Fuzja". Czyli – przenikanie materii świata. Zmaganie różnych energii, sił mrocznych i jasnych. Wizja wynikła z obserwacji natury.

Malarstwo ledwie sugerujące temat, wymagające uaktywnienia wyobraźni w pierwszej połowie XIX stulecia wywoływało szok. Znalazł się jednak entuzjasta tak niekonwencjonalnej sztuki: John Ruskin. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się, że przed śmiercią Turner wielokrotnie powtarzał: "The Sun is God". Dlatego z takim uporem dążył do uchwycenia w obrazach światła.

Wystawa czynna od 15 października do 8 stycznia 2012 r.

Mianowano go "Malarzem żywiołów". Tak też zatytułowano krakowską monografię. Pierwszą w Polsce – bo wypożyczenie prac brytyjskiego romantyka graniczy z cudem. Prawie 100 akwarel i obrazów pogrupowano na kompozycje związane z ziemią, powietrzem, wodą, ogniem.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 95% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl