Urodził się 150 lat temu, zmarł 56 lat później, lecz wydaje się wiecznie żywy. W każdym razie stale obecny. W tym roku jego popularność z pewnością osiągnie apogeum: w samej Austrii zaplanowano około dziesięciu prezentacji, większość w najważniejszych muzeach wiedeńskich.
Szykujmy się więc na lawinę gadżetów z motywami najsłynniejszych dzieł wiedeńczyka. Czy z morza tej kosztownej tandety wyłoni się prawdziwy wizerunek malarza, któremu udało się połączyć nowatorstwo z powodzeniem?
Cesarz gratuluje
Życiorys Gustava mógłby służyć jako wzorzec dla każdego artysty – zachowuje idealną równowagę pomiędzy skandalem a sukcesem. Najstarszy z siedmiorga rodzeństwa, od dziecka przyuczany przez ojca złotnika do przejęcia warsztatu. Nie on jeden miał dryg do sztuki, także młodszy brat Ernst, z którym Gustav stworzył familijny duet. Zachowawczy styl ich prac przypadł do gustu cesarzowi, co zaowocowało nie byle jakim zleceniem: freskiem wokół głównej klatki schodowej Kunsthistorisches Museum.
Okazałe gmaszysko otworzył w październiku 1891 roku sam Franz Joseph. „Przeszło dwie i pół godziny spędził wczoraj cesarz we wspaniałym, poświęconym sztuce pałacu", donosiła prasa. Relacjonowano, jak najjaśniejszy pan zareagował na fryz Klimtów: „Doprawdy, trudne to być musiało zadanie. Zawsze z przyjemnością oglądam dzieła Panów".
W tym roku Kunsthistorisches przygotowało nie lada atrakcję: ponad klatką schodową wzniesiono specjalne mostki, żeby zwiedzający mogli stanąć oko w oko z malowidłami Klimta. Żeby tylko nikt nie spadł z wrażenia!