Można by sądzić, że odtąd karierę młodego artysty zdominują zamówienia dworskie. A nie. Gustav rychło się zbuntował przeciwko nudnym usługom. Za tę zuchwałość skreślono go z listy kandydatów na profesora wiedeńskiej Akademii.
Klimt nie rozpaczał. Znalazł inny krąg odbiorców i entuzjastów: bogatą burżuazję. Pomógł mu w tym ożenek Ernsta z Heleną Flöge, jedną z córek zasobnego fabrykanta. Bracia zaczęli się pojawiać na salonach, nawiązali stosunki z elitą kulturalną. Wizerunki pędzla Gustava robią furorę, staje się rozchwytywanym portrecistą.
Klimtowi nie dość powodzenia u society. Chce zrewolucjonizować austriacką sztukę, wyzwolić z akademickich kanonów, uwolnić od prowincjonalizmu. Zakłada 19-osobowe stowarzyszenie projektantów i artystów pod nazwą Secession (1897 rok). Rok później formacja dysponuje własnym pawilonem wystawowym: architektoniczne cudo projektu Josepha Marii Olbricha w centrum Wiednia, ze złocistą kopułą i ruchomymi ścianami ułatwiającymi aranżację pokazów. Tak powstał jeden z symboli secesji.
Przełom stuleci ma wyjątkowy klimat. Frustracje ery schyłkowej idą w parze z katastroficznymi wizjami i niezdrowym, obłudnym podejściem do seksu. Klimt czuje się w tym, jak ryba w wodzie. Uwodzi damy na pęczki, płodzi nieślubne dzieci (podobno co najmniej 14), gorszy i zachwyca. Wielbicielki nakłania do pozowania w śmiałych układach – swoisty seksdziennik. Te akty są tak śmiałe, że do dziś rzadko kiedy prezentuje się je publicznie. Aferę wywołuje obraz „Nadzieja". Naga modelka w zaawansowanej ciąży, szok!
Przez sześć lat Klimt ukrywa dzieło w domu przyjaciela za specjalnie skonstruowanymi drzwiami uchylanymi tylko dla wtajemniczonych. Jednocześnie snobi zamawiają u niego olśniewające przepychem podobizny pań. Wyzywająco dekoracyjne, na swój sposób niezdrowe jak tamta epoka. „Klimty" są wieszane w willach projektu Hoffmanna, urządzonych wyrobami z Warsztatów Wiedeńskich. Taki szpan.
Na początku XX wieku Gustav, dotychczas zasiedziały w swym rodzinnym mieście, odbywa podróż życia. Do Włoch, rzecz jasna. Ale... kontakt ze skarbami kultury włoskiej nie wywiera na nim większego wrażenia. Pada na kolana dopiero w Rawennie na widok bizantyjskiej mozaiki. Efekty widać po powrocie. Zaczyna się złoty okres w jego dokonaniach. Wtedy to powstają najsłynniejsze dzieła ze „Złotą Adelą" (czyli Adelą Bloch-Bauer) i „Pocałunkiem" na czele.