Tkaniny i obrzędy z Bali. Rozmowa z Krzysztofem Musiałem

Z kolekcjonerem Krzysztofem Musiałem rozmawia Małgorzata Piwowar. Wystawę „Sztuka balijska” opartą na obiektach z jego kolekcji można oglądać w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.

Aktualizacja: 07.06.2015 07:49 Publikacja: 07.06.2015 07:30

Tkaniny i obrzędy z Bali. Rozmowa z Krzysztofem Musiałem

Foto: Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi

Małgorzata Piwowar: Co sprawiło, że zainteresował się pan balijską sztuką?

Krzysztof Musiał, kolekcjoner: Po sztuce polskiej to moja druga pasja od wielu lat. Pierwszy raz dotarłem na Bali 26 lat temu i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Ale fascynacja tamtejszą sztuką przyszła dużo później. Zauroczyła mnie oryginalnością, autentycznością i tym, że wszystko jest w niej związane z obrzędami i religią. Kiedy jedzie się przez Bali samochodem, ciągle trafia się w wioskach na obrzędy, uroczystości, procesje, ceremonie, kobiety niosące dary do świątyń. Tam niemal każdy jest artystą i to wszechstronnym. Dziś jest malarzem, jutro będzie tańczył, a pojutrze zagra w zespole muzycznym. W jednych wioskach są wspaniale wyroby z kamienia, w innych z drewna, w jeszcze innych – maluje się obrazy, albo tka płótna. Oni tym żyją. Fascynujące.

I żyją tym dla siebie?

Teraz, niestety, coraz bardziej dla turystów. Ale jeszcze sto lat temu tamtejsi malarze nie podpisywali swoich prac. Uważano, że to jest rzemiosło. Oddzielnym rozdziałem jest tamtejsze tkactwo. I właśnie tkaniny są teraz tym, co mnie najbardziej interesuje.

Na czym polega ich specyfika?

Są skomplikowane, piękne, autentyczne. Jeszcze dziś powstają jak za króla Ćwieczka. Bawełna przędzona jest ręcznie, tkanina barwiona naturalnymi składnikami. Tkaniny są bardzo ważne w tamtejszych obrzędach. Jest na przykład taka, która służy jedynie do podkładania pod głowę młodzieńcowi czy dziewczynie w czasie ceremonii piłowania zębów. I można jej używać tylko pod warunkiem, że jest nierozcięta. To kwestia przypisywanej jej mocy.

Wielu jest kolekcjonerów tej sztuki?

W Polsce poza mną co najmniej jeden – Andrzej Wawrzyniak, założyciel i dyrektor Muzeum Azji i Pacyfiku. Na świecie jest ich więcej. W Europie Zachodniej wszystkie liczące się muzea etnograficzne mają ogromne zbiory tych tkanin. To nie jest cepeliowy margines, ale sztuka doceniona przez największych znawców na świecie. Tylko u nas nic o tym się nie wie.

Jaką wartość rynkową ma ta sztuka?

Najtańsze tkaniny można kupić już za 50-1000 dolarów, ale bywa, że potrafią kosztować i 30 tysięcy. A to już dużo. To samo z obrazami. Mogą kosztować 200-3000 dolarów, ale tych najbardziej cenionych twórców kosztują 100 tysięcy dolarów. Moja kolekcja to zbiór obiektów powstałych w ciągu ostatnich stu lat. Mam też kilka tkanin z XIX wieku. Wtedy tkactwo stało na wyższym poziomie niż dzisiaj, więcej kobiet się nim zajmowało – tylko one się tym trudnią. A dzisiaj to pomału zanika. Niedawno kupiłem na Bali krosno z utkaną do połowy tkaniną. Tkaczka zaczęła tracić wzrok i nie miała komu przekazać swojej pracy.

Co jest dumą pana kolekcji?

Tkaniny z wyspy Bali i ponad stuletnie tkaniny z wyspy Lembata.

W warszawskiej galerii promuje jednak pan polskich artystów.

Dotąd, w ciągu dziewięciu lat, zrobiliśmy w galerii aTak około 50 wystaw, wydaliśmy mnóstwo katalogów. Dla młodych artystów, których promujemy, to najlepsze portfolio. Zatem wyposażam ich w nie i potem życzę im szczęścia na drogę, bo nie wiążę ze sobą podpisując kontrakty na wyłączność. Ale też zrobiliśmy wiele wystaw znanym artystom, których cenię i którym się one należały – tak jak choćby Arturowi Nachtowi-Samborskiemu, Teresie Pągowskiej. Uważałem, że to rodzaj wypełniania luk wystawienniczych.

Znudziło się panu kolekcjonowanie polskiej sztuki?

Nie, ale zwolniłem tempo, bo mam już tyle obrazów, że nie ma sensu kupować kolejnych. Zgromadziłem około tysiąca obiektów. Robię od czasu do czasu remanenty, czasem coś kupuję, albo sprzedaję – ale już nie tak intensywnie jak piętnaście lat temu. Dla mnie zbieranie i kolekcjonowanie ma sens, kiedy można tym dzielić się i pokazywać innym. Część mojej kolekcji przeobraziła się w galerię sztuki w muzeum - wisi w Łodzi w Pałacu Poznańskiego - i o to mi chodziło. Ale to zaledwie cząstka...

Szuka pan miejsca na pokazanie części kolekcji współczesnej?

Rzeczywiście chciałbym ją pokazać, ale o miejsce, w którym można to zrobić - nie jest łatwo. Dla mnie jest bardzo frustrujące, kiedy kupuję piękny obraz, a on od razu wędruje do magazynu.

Wystawę można oglądać do 23 sierpnia. We wrześniu zostanie zaprezentowana w warszawskim Muzeum Etnograficznym.

Małgorzata Piwowar: Co sprawiło, że zainteresował się pan balijską sztuką?

Krzysztof Musiał, kolekcjoner: Po sztuce polskiej to moja druga pasja od wielu lat. Pierwszy raz dotarłem na Bali 26 lat temu i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Ale fascynacja tamtejszą sztuką przyszła dużo później. Zauroczyła mnie oryginalnością, autentycznością i tym, że wszystko jest w niej związane z obrzędami i religią. Kiedy jedzie się przez Bali samochodem, ciągle trafia się w wioskach na obrzędy, uroczystości, procesje, ceremonie, kobiety niosące dary do świątyń. Tam niemal każdy jest artystą i to wszechstronnym. Dziś jest malarzem, jutro będzie tańczył, a pojutrze zagra w zespole muzycznym. W jednych wioskach są wspaniale wyroby z kamienia, w innych z drewna, w jeszcze innych – maluje się obrazy, albo tka płótna. Oni tym żyją. Fascynujące.

Pozostało 81% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl