Małgorzata Piwowar: Co sprawiło, że zainteresował się pan balijską sztuką?
Krzysztof Musiał, kolekcjoner: Po sztuce polskiej to moja druga pasja od wielu lat. Pierwszy raz dotarłem na Bali 26 lat temu i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Ale fascynacja tamtejszą sztuką przyszła dużo później. Zauroczyła mnie oryginalnością, autentycznością i tym, że wszystko jest w niej związane z obrzędami i religią. Kiedy jedzie się przez Bali samochodem, ciągle trafia się w wioskach na obrzędy, uroczystości, procesje, ceremonie, kobiety niosące dary do świątyń. Tam niemal każdy jest artystą i to wszechstronnym. Dziś jest malarzem, jutro będzie tańczył, a pojutrze zagra w zespole muzycznym. W jednych wioskach są wspaniale wyroby z kamienia, w innych z drewna, w jeszcze innych – maluje się obrazy, albo tka płótna. Oni tym żyją. Fascynujące.
I żyją tym dla siebie?
Teraz, niestety, coraz bardziej dla turystów. Ale jeszcze sto lat temu tamtejsi malarze nie podpisywali swoich prac. Uważano, że to jest rzemiosło. Oddzielnym rozdziałem jest tamtejsze tkactwo. I właśnie tkaniny są teraz tym, co mnie najbardziej interesuje.
Na czym polega ich specyfika?