Reklama
Rozwiń
Reklama

Jacek Dubois: Moda w polityce, czyli prawo kontra demagogia

Osiągnięciem politycznym jest zarówno stworzenie mody na demokrację, jak i wykorzystanie koniunktury do jej wprowadzenia.

Publikacja: 16.04.2025 05:50

Jacek Dubois: Moda w polityce, czyli prawo kontra demagogia

Foto: Adobe Stock

Polityka to często zabawa w hipokryzję, bo gdy dochodzi do sprawdzenia, czy spełniono obietnice, to od deklaracji ważniejsze okazują się koniunktury polityczne. One determinują decyzje polityczne, bo najczęściej polityk najpierw patrzy na słupki wyborcze i statystyki, a potem zimno kalkuluje. Tylko wizjonerzy nie oglądają się na to, czego oczekują wyborcy. Stawiają wszystko na jedną kartę, chcąc ich przekonać do własnych wizji.

Siła PiS powstała na bazie głoszenia teorii o bezwzględnej walce z przestępczością

Taka jest też różnica między zwykłym krawcem a kreatorem mody. Zwykły krawiec obserwuje, jaka jest moda, i szyje zgodnie z jej wymogami, a kreator nie patrzy na to, co jest modne, tylko na to, co jego zdaniem powinno być modne i tę swoją wizję narzuca innym. Podobnie myślą charyzmatyczni politycy, którzy nie oglądają się na poglądy wyborców, tylko próbują porwać tłumy i zarazić innych swoimi pomysłami. Zarówno zatem w krawiectwie, jak i w polityce staje się przed dylematem: czy podjąć próbę zarażenia innych swoimi poglądami, przyjmując ryzyko porażki, jeśli projekt się nie powiedzie, czy też przyjąć drogę umiarkowanych kroków, czasem nawet wstecznych, i obserwując oczekiwania większości – postępować zgodnie z tymi oczekiwaniami.

Czytaj więcej

Rosną zadośćuczynienia za niesłuszne areszty. Ile płaci państwo za pomyłkę?

Tak się dzieje najczęściej, dlatego kreatorzy w polityce pojawiają się rzadko i przechodzą do historii jako symbole wielkich sukcesów albo wielkich porażek.

Jest jeszcze jeden model polityka, który, przewidując możliwość wpłynięcia na nastroje społeczne, bezlitośnie taką szansę wykorzystuje, porywając tłumy każdą argumentacją, która taki skutek może wywołać, niezależnie od tego, czy sam wierzy w głoszone przez siebie tezy.

Reklama
Reklama

O tym, jaki polityka ma wpływ na reformowanie systemu, przekonałem się ponad rok temu, przemawiając w sądzie w sprawie o przedłużenie aresztu tymczasowego. Powoływałem się na nowe spojrzenie resortu sprawiedliwości na sprawy stosowania tego środka i przekonywałem, że dotychczasowe praktyki jego nadużywania odchodzą w niepamięć, a zapowiadane przez resort zmiany wkrótce zmienią dotychczasowe regulacje prawne.

Czytaj więcej

Prof. Paweł Grzegorczyk: Musimy wrócić do kwestii przymusu adwokacko-radcowskiego

Czy jest szansa na zmianę złego prawa? Decyzje polityczne dominują nad rozsądkiem legislacyjnym

Sprawę udało się wygrać, ale w uzasadnieniu sędzia, zgadzając się ze mną co do potrzeby wprowadzenia zmian, wyraził wątpliwość, czy nowej władzy starczy determinacji, by je wprowadzić. Porwany ówczesnym powszechnym entuzjazmem, w duchu protestowałem przekonany, że to, co zapowiadane, wkrótce się ziści.

Czas jednak pokazał, że to ten doświadczony życiowo i mądry sędzia miał rację, bo mimo szumnych zapowiedzi i powołania komisji kodyfikacyjnej prawa karnego projektów nie wprowadzono. Odpowiedź dlaczego, wydaje się prosta: siła PiS powstała na bazie głoszenia teorii o bezwzględnej walce z przestępczością. To, że głoszone teorie nie miały wiele wspólnego z rzeczywistością, były bez znaczenia, bo demagogiczne hasła walki z przestępcami, nawet bezużytecznymi narzędziami, zyskały poparcie społeczne.

Prawnicy oczekują zmian złego prawa, ale to musiałoby się łączyć z liberalizacją niektórych przepisów, a to z kolei mogłoby dać do ręki oręż dzisiejszej opozycji, która za pomocą demagogicznych haseł przekonywałaby tłumy, że takie zmiany spowodują wzrost przestępczości. Oczywiście byłaby to demagogia, ale nic nie przemawia do mas tak jak ona, więc decyzje polityczne dominują nad rozsądkiem legislacyjnym.

Zapewne z tego powodu rządzący nie ulegli pokusie stania się dyktatorami mody na demokratyczną sprawiedliwość i zapowiadane nowelizacje utknęły gdzieś w przedwyborczej zamrażarce.

Reklama
Reklama

Za rządów PiS możliwość niedopuszczenia pełnomocnika była wykorzystywana z całą bezwzględnością

Okazuje się jednak, że czasem porzucane sprawy powracają jak zabłąkany bumerang. Kwestia nieznowelizowanej procedury karnej powróciła jako jeden z najistotniejszych tematów społecznych przy przesłuchaniu Barbary Skrzypek, w trakcie którego, na podstawie obowiązujących przepisów, nie dopuszczono do udziału w przesłuchaniu jej pełnomocnika. Politycy PiS przedstawili to jako rażące naruszanie praw obywatelskich. Zapomnieli jednak, że przepis o tym, że świadek może korzystać z pomocy pełnomocnika tylko gdy wymaga tego jego interes, obowiązuje od początku wprowadzenia kodeksu postępowania karnego i decyzja w tym zakresie należy do prokuratora.

Czytaj więcej

Sprawa Barbary Skrzypek. Adwokatura wzywa do reformy przepisów i przedstawia projekt

Treść tego przepisu była krytykowana przez środowisko obrońców, jednak na te postulaty nikt nie zwracał uwagi. Co więcej, za rządów PiS możliwość niedopuszczenia pełnomocnika była wykorzystywana z całą bezwzględnością. Wyrazistym tego przykładem było niedopuszczenie mnie do przesłuchania sędziego Igora Tulei przez rzeczników dyscyplinarnych Radzika i Lasotę, gdy był on potencjalnie podejrzanym w postępowaniu dyscyplinarnym. Ówcześnie rządzący wtedy nie protestowali i nie zmienili przepisu, którego teraz stali się największymi krytykami.

Każdy świadek powinien mieć prawo do korzystania z pomocy prawnej

To przykład, że prawo jest narzędziem polityki, a nie wartością, o którą trzeba dbać niezależnie od układu sił. Obecnie wszystkie strony politycznego układu twierdzą, że ten przepis ogranicza prawa świadka i powinno się go zmienić, bo takie twierdzenie jest w obecnym układzie wygodne politycznie. Taka zmiana byłaby cenna, bo każdy świadek powinien mieć prawo do korzystania z pomocy prawnej w przypadku wezwania przez organy ścigania, niezależnie od woli prokuratora.

Czytaj więcej

Leszek Kieliszewski: Po co świadkowi pełnomocnik?
Reklama
Reklama

Tylko tak dla przypomnienia: nie jest to jedyna zmiana konieczna i najważniejsza, bo nowelizacji wymagają zasady stosowania tymczasowego aresztu. Chodzi w szczególności o wyeliminowanie sprzeciwu prokuratora w sytuacji orzeczenia aresztu warunkowego lub niemożliwości wydania listu żelaznego przez sąd bez zgody prokuratora. Jeśli zatem wszystkie strony politycznej areny widzą potrzebę wyeliminowania z kodeksów przepisów ograniczających prawa obywateli, to może dobrze by było taką chwilową koniunkturę wykorzystać, bo gdy interes polityczny się skończy, minie zapał na wprowadzenie takich rozwiązań u tych, którzy prawo traktują nie jako wartość samą w sobie, ale narzędzie do uprawianie polityki. Wielkością polityczną jest zarówno stworzenie mody na demokrację, jak i wykorzystanie koniunktury do jej wprowadzenia.

Autor jest adwokatem, sędzią Trybunału Stanu, uczestniczył w przesłuchaniu Barbary Skrzypek

Rzecz o prawie
Agata Łukaszewicz: Areszt i pieniądze ważniejsze niż słowo
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Rzecz o prawie
Katarzyna Batko-Tołuć: Samorząd nam się udał
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Jak mocną walutą jest słowo
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Rzecz o prawie
Dawid Bartłomiej Karolak: Rozwód w erze komunikatorów
Reklama
Reklama