Specjaliści Work Service oparli swoje wyliczenia strat na wynikach badania amerykańskiego portalu salary.com, w którym 57 pracowników przyznało się do marnowania w pracy przynajmniej jednej godziny dziennie. (Najczęściej w piątkowe popołudnie, gdy każdy odlicza czas do weekendu). Wyszli bowiem z założenia, że choć polski rynek różni się od amerykańskiego, to pewne zachowania pracownicze są uniwersalne. W tym te dotyczące marnowania czasu w pracy, którego skala rośnie- według najnowszej edycji badania, aż 89 proc. ankietowanych pracowników przeznacza coraz więcej czasu przeznaczają na zajęcia niebędące ich obowiązkami zawodowymi – to grupa już o jedną piątą większa niż w poprzedniej ankiecie „ Wasting Time at Work".
Kosztowna przerwa na papierosa
Według badania salary.com, pracownicy w USA najczęściej (26 proc.) marnują czas na buszowanie w Internecie, które doczekało się nawet specjalnego określenia- cyberslacking. (W tej kategorii jako główne pożeracze czasu wskazywano Google'a, Facebook i LinkedIn).
Niewiele mniej istotne- za to zdecydowanie mniej przyjemne dla pracowników- jest marnowanie czasu na niepotrzebnych (albo niepotrzebnie przedłużanych) spotkaniach czy tele/wideokonferencjach. Na ten powód wskazuje 24 proc. badanych. Taka sama grupa wśród powodów marnowania czasu wymienia konieczność radzenie sobie z irytującymi współpracownikami. Co ósmy (12 proc.) z badanych traci zaś czas na powracające maile a 7 proc. na radzenie sobie z irytującym szefem.
Krzysztof Inglot, pełnomocnik zarządu Work Service , do powodów tracenia czasu w pracy dodaje też przerwy na papierosa.
– A analiz Work Service dla polskiego rynku pracy wynika, że przerwy na palenie papierosów w trakcie godzin pracy kosztują polskie firmy ponad 22,5 mln zł dziennie. Do strat, które ponoszą przedsiębiorstwa doliczyć należy jeszcze koszt spóźniania się pracowników do pracy. Nasze badania pokazują, że robi to jedna trzecia Polaków. Jeśli jeszcze dodamy do tego typu praktyk serfowanie po internecie, czy przeglądanie Facebooka, to może się okazać, że czasu realnej pracy pozostaje niewiele – dodaje Inglot.