Polska jest dopiero siódmym producentem jaj do konsumpcji w UE, ale ambicje – jak widać – mamy spore. Komisja Europejska w swoim comiesięcznym raporcie szacuje, że w tym roku polska produkcja tego rodzaju jaj wzrośnie o 5,6 proc., czyli najszybciej w Europie. Więksi rywale będą rosnąć wolniej, największy producent, czyli Francja, o 4 proc., a zajmujące drugą pozycję Niemcy raptem o 1 proc.
Produkcja jaj w Wielkiej Brytanii skoczy wprawdzie o 4,6 proc., ale przez brexit Londyn odda swoje miejsce walkowerem. Na Wyspach temat jaj dostał się ostatnio nawet na salony, gdy Boris Johnson, nowy premier Wielkiej Brytanii, przed rozpoczęciem wywiadu dla Sky News na jednej z angielskich ferm zapowiedział „eggcellent Breggsit". Ta trudna do przetłumaczenia gra słów łączy „egg" (jajo – ang.) i „excellent" (doskonały). W ten sposób Johnson nawiązał do oczekiwań, że brexit będzie dla lokalnych producentów jaj niezwykle korzystny i zatrzyma import taniego towaru.
Niestety, brytyjski premier mógł mieć na myśli również Polskę, dla której Wyspy są ważnym klientem, a eksport wzrósł tam w ubiegłym roku o 31 proc., do 36,3 mln zł.
Mimo medialnych apeli ekologów i informacji sieci hotelowych oraz innych punktów gastronomicznych, deklarujących rezygnację z jaj z chowu klatkowego, to wciąż absolutnie dominujący sposób produkcji. Kury żyjące w klatkach składają 84 proc. jaj w Polsce, te ze ściółki – 11,2 proc., z wolnego wybiegu pochodzi 3,6 proc. jaj, a z produkcji ekologicznej już tylko 0,7 proc. Zmiany zachodzą bardzo powoli.