Rozmiar kłopotów w województwie lubuskim gwałtownie wzrósł, kiedy główny lekarz weterynarii potwierdził we wtorek późnym popołudniem kolejnych 18 przypadków afrykańskiego pomoru świń u dzików. Tym samym liczba zwierząt padłych na ASF wzrosła z 2 do 20, a sam obszar występowania ASF zbliża się niebezpiecznie do wrażliwych regionów – Wielkopolski, która produkuje 35 proc. polskiej wieprzowiny, oraz Niemiec – którzy odpowiadają za jedną piątą eksportu tego mięsa poza Unię Europejską.

Czytaj także: ASF już 100 km od Niemiec. „Czarny scenariusz realizuje się na naszych oczach"
Lubuskie sięga po wojsko
Województwo lubuskie mobilizuje się wręcz wzorowo. Już w cztery dni po wykryciu dwóch pierwszych dzików padłych na ASF powstał pierwszy płot. Wczoraj ukończono budowę płotu o długości 36 km wokół miejsca, gdzie znaleziono pierwszego dzika, zaraz powstanie kolejny. Pytanie tylko, czy opublikowana we wtorek po południu informacja głównego lekarza weterynarii o 18 kolejnych przypadkach nie zmieni rozmiaru planowanego kolejnego płotu. Naukowcy szacują jednak, że znajdowane jest jedynie ok. 20 proc. padłych dzików, stąd tak ważne jest ich szukanie w lesie. Wojewoda lubuski poprosił ministra obrony o pomoc wojska w monitorowaniu zagrożeń.
Polska przez system RASFF powiadomiła o problemie Komisję Europejską, wybiera się do nas specjalna grupa robocza, a poszczególne kraje zadeklarowały pomoc w badaniach. – Trwają ustalenia, co może być przyczyną. Przypadek chorego dzika pojawił się 330 km od dotychczasowych padłych zwierząt. To wszystko jest skomplikowane, próbujemy to wyjaśniać – mówił w niedzielę w Brukseli Jan Ardanowski, minister rolnictwa.