Wiem, że wspierają – odparł Jarosław Kaczyński w odpowiedzi na pytanie dotyczące apeli biskupów o poparcie społecznego projektu ustawy zakazującej tzw. aborcji eugenicznej w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”. – Jako katolik nie mogę tu nic powiedzieć poza tym, że ta sprawa jest w Trybunale Konstytucyjnym i warto poczekać na orzeczenie. Jakie będzie, nikt nie wie – dodał prezes.
Chyba pierwszy raz tak otwarcie padła sugestia, że partia rządząca nie będzie się spieszyć z pracą nad projektem Kai Godek, a ustawa będzie tkwić w komisjach i podkomisjach do czasu, gdy sprawę rozstrzygnie TK. Wniosek w tej sprawie napisał poseł PiS Bartłomiej Wróblewski, który odwołał się do argumentacji TK z 1997 roku, który uznając niekonstytucyjność przesłanek społecznych do aborcji, wyłożył doktrynę prawnej ochrony życia poczętego. Początkowo inicjatywa posła Wróblewskiego nie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem władz PiS i wniosek dość długo leżał w szufladzie. Jednak w listopadzie 2017 r. został złożony w Trybunale. Już wówczas politycy PiS nieoficjalnie przyznawali, że być może wygodniejszym rozwiązaniem będzie droga konstytucyjna, a nie ustawowa. Bo każda próba zagwarantowania większej ochrony prawnej, każdy etap prac nad ustawą „Zatrzymaj aborcję” mobilizował część organizacji kobiecych w sposób znacznie gwałtowniejszy niż np. sprawa Sądu Najwyższego. Jeśliby to Trybunał uchylił wyjątek w ustawie o ochronie życia dopuszczający tzw. aborcję eugeniczną, wówczas obietnica wyborcza PiS zostałaby spełniona, lecz przeciwnicy takiego rozwiązania musieliby protestować przeciw Trybunałowi Konstytucyjnemu, a nie przeciwko PiS.
Dla PiS i samego Kaczyńskiego to rozwiązanie najlepsze. Stanowisko Kościoła katolickiego jest bowiem w sprawie aborcji jednoznaczne. Nauczanie wyłożone przez Jana Pawła II i w podtrzymywane przez jego następców – z Franciszkiem włącznie, który ostatnio aborcję nieuleczalnie chorych dzieci porównał do zbrodniczych działań nazistów – jest następujące: polityk będący katolikiem nie może popierać aborcji, przekonywać, że jest dobra itp. Dlatego prezes PiS, odnosząc się do stanowiska biskupów, którzy poparli projekt ustawy Kai Godek, ma rację, mówiąc: – Jako katolik nie mogę tu nic powiedzieć.
Ale równocześnie jako polityk wie, że musi działać w sposób racjonalny – zgodnie z przekonaniami, ale równocześnie ograniczać potencjalne straty. A te w sytuacji uchylenia ustawy przez TK będą mniejsze, niż gdyby taki zakaz przeprowadził Sejm głosami parlamentarzystów PiS. Z jednej strony Kaczyńskiemu trudno będzie stawiać zarzut hipokryzji, a z drugiej wywołującą wielkie społeczne emocje zmianę przeprowadzi cudzymi rękoma. Bez względu na to, czy stanie się to w tej, czy kolejnej kadencji Sejmu.