W pana słownictwie określenie wykształciuch jest obraźliwe?
Nie. Wielu ludzi poczuło się urażonych tym epitetem. To nie jest epitet. Oczywiście to tak zwane zgrubienie. Natomiast intencja w żadnym razie nie była obraźliwa. Intencja była także związana z pewnym marketingiem medialno-politycznym. Gdybym przedstawił do scharakteryzowania tego zjawiska jakiś dłuższy wywód natury historyczno-socjologicznej, to pies z kulawą nogą by o tym nie wiedział. A ja sięgnąłem do rosyjskiego słowa „inteligenczestwo”, które Roman Zimand przetłumaczył na wykształciuchy. A ponieważ jestem cokolwiek czuły na słowa, to zapadło mi ono w pamięć i w odpowiednim momencie wróciło. Jest tak, że subkultura wykształciuchów także ma wiele cech pociągających. Przede wszystkim dynamizm, który należy sobie cenić. Tę pazerność, parcie do przodu. Ale ma też wiele cech odstręczających, bo w tym parciu do przodu oni uznali, że liczą się tylko łokcie. Poczucie własnej wartości czerpali wyłącznie z pogardy okazywanej innym ludziom. W pewnym sensie polityczno-kulturowym eksponentem tych niedobrych cech wykształciuchów stał się Donald Tusk, gdy mówił o moherowych beretach. Teraz takim przejawem są te SMS-y, by ratować Polskę i zabrać babci dowód. Jeszcze gdyby ten SMS funkcjonował niszowo, nie byłoby sprawy. Ale stan napięcia politycznego zapewnił mu dynamikę i stał się pewnego rodzaju przesłaniem. To pewnego rodzaju chamstwo, ale też pokazanie pogardy, które dużo będzie kosztować. Bo babcie kochają swoich wnuczków i te nieznośne bachory, ale czasami się denerwują.
Kto jest typowym wykształciuchem? Jak pan go definiuje? Wykształciuchem modalnym?
To ktoś, kto niezależnie od tego, czy ma korzenie chłopskie czy inteligenckie, uzyskał wyższe wykształcenie, to ktoś, kto zauważa, że współczesne polskie społeczeństwo i gospodarka są oparte na kompetencjach i wiedzy, i ktoś, kto uzna, że wszelkie zobowiązania i lojalność wobec innych grup społecznych się nie liczą. Liczy się tylko on. I wreszcie wykształciuch uznaje tylko tyle: to jest moje i innym od tego wara, i z tym, że przeżyję awans społeczny, nie wiążą się żadne zobowiązania wobec innych.
Pan się czuje ich ojcem?
Bo to ja ich nazwałem!