To zdrowy sceptycyzm, a nie żadne załamanie

Rząd powinien się niepokoić, ale nie wpadać w panikę - mówi w rozmowie z "Rz" Jarosław Flis

Publikacja: 23.07.2008 04:30

To zdrowy sceptycyzm, a nie żadne załamanie

Foto: Rzeczpospolita

RZ: Czy to, co się dzieje z notowaniami rządu, premier powinien już uznać za zjawisko niepokojące?

Jarosław Flis: Rząd powinien się niepokoić, ale nie wpadać w panikę. Ewidentnie widać, że miodowe miesiące ma już za sobą, ale żadnego załamania nie ma. Po początkowej fazie euforii ludzie zaczynają wracać do zdrowego sceptycyzmu i notowania rządu po prostu się stabilizują. Ciągle na dość przyzwoitym poziomie.

Jednak od jakiegoś czasu te oceny powoli, lecz systematycznie się obniżają.

Ja bym raczej powiedział, że falują w rytm bieżących wydarzeń politycznych. Jeśli dominującym tematem staje się drożyzna, popularność rządu spada. Jeśli uwaga jest odciągana przez sprawę przeszłości Lecha Wałęsy, idzie w górę. Przy dokładniejszej analizie wyników sondażu widać, że rząd ma dość mocną i stabilną bazę na przyszłość.

Co ma pan na myśli?

Wyraźnie lepiej nastawieni są do aktualnego gabinetu ludzie młodzi. Im ten rząd się podoba. Jest też dobrze oceniany na takich polach, które za własne uważa dzisiejsza opozycja – bezpieczeństwa obywateli i państwa.

To znaczy, że notowania rządu ustabilizują się na tym poziomie i w przyszłości nie należy się spodziewać wyraźnych zmian?

Wiele zależy od członków rządu, od tego, czy będą jakoś umieli wyjść do przodu. Widać to choćby po pytaniach dotyczących służby zdrowia.

Z jednej strony ludzie źle oceniają pomysł prywatyzacji szpitali, ale z drugiej są zdania, że opieka zdrowotna będzie po tej prywatyzacji lepsza. Oznacza to, że rząd mógłby przekonać społeczeństwo do tego projektu, gdyby zechciał próbować. Jednak Polacy (poza młodzieżą) źle oceniają dialog społeczny. Choć z badań wynika też, że w przeciwieństwie do tego, co obserwowano w latach 90., teraz ludzie widzą, że sytuacja wokół nich rozwija się w dobrym kierunku.

Jeśli zauważą, że sami ciągle stoją w miejscu, mogą zareagować frustracją.

Rzeczywiście jest takie niebezpieczeństwo. Pytanie tylko, czy wtedy znajdzie się ktoś, kto ich przekona, że poprowadzi sprawy w lepszym kierunku niż obecnie rządzący. Na razie takiej alternatywy nie widać, bo na tle poprzedniego rządu obecny wypada wyraźnie lepiej. Utrata nadziei na cud może być oczywiście bolesna, ale dopóki jest szansa, by sobie choć trochę poprawić warunki życia, nie powinno być buntu.

RZ: Czy to, co się dzieje z notowaniami rządu, premier powinien już uznać za zjawisko niepokojące?

Jarosław Flis: Rząd powinien się niepokoić, ale nie wpadać w panikę. Ewidentnie widać, że miodowe miesiące ma już za sobą, ale żadnego załamania nie ma. Po początkowej fazie euforii ludzie zaczynają wracać do zdrowego sceptycyzmu i notowania rządu po prostu się stabilizują. Ciągle na dość przyzwoitym poziomie.

Pozostało 82% artykułu
analizy
Wojna Rosji z Ukrainą dobiega końca. Zachód szuka salomonowego rozwiązania
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Jarosław Kaczyński niczego nie zapomniał i niczego się nie nauczył
analizy
Rafał Trzaskowski stawia na bezpieczeństwo, KO ogłosi kandydata na początku grudnia
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Ursula von der Leyen proponuje „pisizm” w sprawie funduszy regionalnych
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Publicystyka
Roman Kuźniar: Gen. Kukuła zabiera nas na wojnę, ale nie wiadomo, z kim i gdzie