Reklama

Czy nowy prezydent USA jest tarczosceptykiem

Jeśli Obama wycofa się z budowy tarczy, powinien podjąć jakąś inicjatywę związaną z bezpieczeństwem Polski i Czech

Aktualizacja: 19.11.2008 08:03 Publikacja: 19.11.2008 04:22

Barack Obama

Barack Obama

Foto: AFP

Przed rozpoczynającą się dziś wizytą Radosława Sikorskiego w Waszyngtonie nie było jasne, czy szefowi polskiej dyplomacji uda się spotkać z kimś z przyszłej administracji Baracka Obamy i porozmawiać o tarczy oraz o stosunkach z Rosją. Sztab prezydenta elekta nie chce mieszać się do polityki zagranicznej przed styczniową inauguracją.

Polityczne zaplecze Obamy zdaje się jednak popychać go w bardzo konkretnym kierunku. Przed paroma dniami „Los Angeles Times” w komentarzu redakcyjnym wezwał Obamę, by nie wdawał się w retoryczne przepychanki, lecz rozważył wady i zalety tarczy i podjął decyzję korzystną dla Ameryki. Gazeta wylicza powody, dla których rozbudowa tego systemu może być wątpliwą inwestycją: technologia wydaje się bardzo zawodna, dalsza rozbudowa będzie niezwykle kosztowna, a zagrożenie ze strony Iranu wydaje się wyolbrzymione. „Jednocześnie tarcza stała się klinem wbitym między Moskwę i większość Europy” – stwierdza gazeta. Kierunek jej rozumowania i argumenty przejęte są wprost od czołowych, zwykle demokratycznych, tarczosceptyków takich jak kongresmenka z Kalifornii Ellen Tauscher, z którą zresztą ma się spotkać minister Sikorski.

[wyimek]„Los Angeles Times” w komentarzu redakcyjnym wylicza powody, dla których rozbudowa tarczy jest wątpliwą inwestycją [/wyimek]

Tarczosceptycy zapominają jednak o istotnym pytaniu: dlaczego tarcza stała się klinem. Jedna z prawdopodobnych odpowiedzi jest bowiem kłopotliwa dla zwolenników zbliżenia z Rosją: tarcza może dlatego stała się problemem, że Moskwa postanowiła zrobić z niej problem, by podzielić zachodnich sojuszników oraz pokazać, że wciąż ma głos w sprawach dotyczących obszarów dawnego imperium.

Postępowanie Rosji jest w gruncie rzeczy wielkomocarstwową wariacją strategii Korei Północnej: opiera się na zastraszaniu drugiej strony w imię pokoju i współpracy między narodami. Różnica między Moskwą i Phenianem polega na skali i realności gróźb.

Reklama
Reklama

Prezydent Dmitrij Miedwiediew, przyjmowany niedawno w Waszyngtonie z wielkimi honorami przez doradczynię Obamy byłą sekretarz stanu Madeleine Albright, powtórzył wczoraj kolejny raz, że liczy na poprawę relacji między USA i Rosją pod rządami Obamy. Moskwa widzi problem w zachowaniu administracji George’a Busha, a nie w swoim.

Czy Obama, który startował w wyborach jako antyBush, zaakceptuje takie spojrzenie? Na to, że jest to możliwe, wskazuje to, że jego czołowym doradcą do spraw zagranicznych jest ekssenator Sam Nunn, który bardzo krytycznie wypowiada się zarówno o członkostwie Ukrainy w NATO, jak i o dodatkowych gwarancjach bezpieczeństwa dla Polski związanych z tarczą.

Jeśli jednak nowy prezydent uzna, że tarcza jest na razie niepotrzebna lub zbyt droga, to decyzji tej powinna towarzyszyć jakaś nowa propozycja związana z bezpieczeństwem państw, które na prośbę USA zgodziły się wystawić na rosyjski gniew.

Jeśli Obama po prostu powie Warszawie i Pradze „very sorry”, a Moskwie „przejdźmy nad tym do porządku dziennego”, będzie to niezwykle niebezpieczny sygnał. Oznaczać to będzie, że można najechać na sąsiada, grozić innemu sąsiadowi rakietową zagładą i nie tylko nie ponieść żadnych konsekwencji, ale nawet dostać nagrodę.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: [link=mailto:p.gillert@rp.pl]p.gillert@rp.pl[/link][/i]

Przed rozpoczynającą się dziś wizytą Radosława Sikorskiego w Waszyngtonie nie było jasne, czy szefowi polskiej dyplomacji uda się spotkać z kimś z przyszłej administracji Baracka Obamy i porozmawiać o tarczy oraz o stosunkach z Rosją. Sztab prezydenta elekta nie chce mieszać się do polityki zagranicznej przed styczniową inauguracją.

Polityczne zaplecze Obamy zdaje się jednak popychać go w bardzo konkretnym kierunku. Przed paroma dniami „Los Angeles Times” w komentarzu redakcyjnym wezwał Obamę, by nie wdawał się w retoryczne przepychanki, lecz rozważył wady i zalety tarczy i podjął decyzję korzystną dla Ameryki. Gazeta wylicza powody, dla których rozbudowa tego systemu może być wątpliwą inwestycją: technologia wydaje się bardzo zawodna, dalsza rozbudowa będzie niezwykle kosztowna, a zagrożenie ze strony Iranu wydaje się wyolbrzymione. „Jednocześnie tarcza stała się klinem wbitym między Moskwę i większość Europy” – stwierdza gazeta. Kierunek jej rozumowania i argumenty przejęte są wprost od czołowych, zwykle demokratycznych, tarczosceptyków takich jak kongresmenka z Kalifornii Ellen Tauscher, z którą zresztą ma się spotkać minister Sikorski.

Reklama
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama