A więc zaczęło się! Koalicja, jak wszystkie koalicje w historii ostatniego dwudziestolecia, zaczyna się sypać. Trzeba przyznać, że, jak na polskie warunki, i tak długo wytrzymała bez awantur. Ale kiedy w dialogu zaczyna pojawiać się "wasze" i "nasze", polityczny sojusz może się skończyć szybciej, niż się analitykom wydaje. Rozpad zgodnego pożycia rozpoczyna się od wypominania. – Takich numerów już parę nam wycięliście, ale ten dzisiejszy przeszedł wszelkie wyobrażenia – ciągnął gorzkie żale nad ustawą medialną poseł Kłopotek. – Jest poważna rysa na naszej koalicji. Mam nadzieję, że Platforma opamięta się! – zaapelował na koniec poseł noszący jakże adekwatne do sytuacji nazwisko.
Większy koalicjant nie mógł tego puścić płazem. – Ja bym bardzo chciała, by poseł, który podobno jest przedstawicielem klubu koalicyjnego, się opamiętał i publicznie używał innych sformułowań. I może nie straszył Platformy Obywatelskiej – skarciła Iwona Śledzińska-Katarasińska.
To woda na młyn opozycji. – Słuchając tej dyskusji między koalicjantami medialnymi, bardzo się cieszę – podzieliła się swoim zadowoleniem Elżbieta Kruk. Opozycja lewicowa w osobie Jerzego Wenderlicha poszła jeszcze dalej, już przewidując nowy, choć dość egzotyczny związek polityczny: – To koalicja dziwna i przerażająca – Platformy i PiS.
Mniejszemu koalicjantowi ta myśl bardzo się spodobała. – Ja dzisiaj powiem króciutko i obrazowo – PO – PiS w popisowy sposób załatwił media publiczne – po raz kolejny popisał się Eugeniusz Kłopotek.
Choć burza huczy wokół nas, Józef Oleksy ruszył na poszukiwanie, jak to pięknie określił, "parametrów polityka stabilnego". – O Andrzeju Olechowskim mówi się, że ma dobre parametry – od wiedzy i doświadczenia aż po fryzurę i sposób poruszania się – zdefiniował były premier. O ile w ocenie fryzury kompetencje Oleksego można uznać za niewystarczające, o tyle sposób poruszania się pana Andrzeja, zwłaszcza między różnymi formacjami politycznymi, uchwycił znakomicie.