Rzeczpospolita” ujawniła, że aktywista ruchu gejowskiego Arkadiusz Karski apelował do kobiet w ciąży, by zrzekały się na jego rzecz praw do dziecka po jego urodzeniu. Tekst na ten temat wywołał burzę. Karski bowiem nakłaniał przyszłe matki, by definitywnie zrzekły się wszelkiej kontroli nad losami niemowląt, by ich życie powierzały w ręce ludzi, o których nie wiedziały nic. Na swojej stronie internetowej „O radości bycia gejem” instruował homoseksualistów zainteresowanych pozyskaniem w ten sposób dziecka: „Nie masz absolutnie nic do stracenia (...). Matka po dziecko nie wróci, a jeśli nawet, to po latach będzie za późno. Kosztów nie ma. Ryzyko żadne”.[wyimek]Aby chronić tych, którzy sami obronić się nie mogą, stworzono mechanizm kontroli przyszłych rodziców przez wykwalifikowanych urzędników i sędziów[/wyimek]
[srodtytul]System kontroli[/srodtytul]
Strona istniała w Internecie od dawna, ale dopiero publikacja „Rz” skłoniła policję do zajęcia się tym, czym w rzeczywistości był anons gejowskiego działacza – czyli nawoływaniem do popełnienia przestępstwa. A także (co w tym wypadku moim zdaniem może być najważniejsze) – działaniem na szkodę bezbronnego dziecka.
Jak komentuje tę sytuację działacz gejowski Robert Biedroń? Stwierdza, że „procedury adopcyjne są nieludzkie i archaiczne”. Ten argument może byłby trafny, gdyby użyć go kilkanaście lat temu. Pochodzące jeszcze z czasów PRL procedury rzeczywiście były powolne i niespełniające oczekiwań. Tyle że akurat w tej dziedzinie sytuacja się zmieniła na lepsze i zmienia się nadal.
Polskie prawo nadal oczywiście nie jest doskonałe. Istnieją jednak przepisy, które oprócz „uznania” przewidzianego dla ojca dziecka żyjącego z matką w związku partnerskim wprowadzają dwie możliwości „pozyskania” dziecka przez osobę lub osoby, które same nie mogą lub nie chcą być biologicznymi rodzicami. Chodzi o adopcję bądź przysposobienie niepełne.