Ciemność w południe” Arthura Koestlera była sztandarowym tytułem literatury antykomunistycznej. Do czasu, aż czytelnicy zorientowali się, że to w istocie jeszcze jedna powieść zawiedzionego kochanka, apostaty rozczarowanego do miłości swego życia – komunizmu.
Autobiografia Koestlera, dziennikarza i pisarza (1905 – 1983), którą możemy teraz przeczytać po polsku, złożona została z fragmentów czterech jego książek. Sam autor uznał ją za „opowieść o losach pewnego mieszkańca Europy Środkowej pochodzenia mieszczańskiego, który przyszedł na świat w pierwszych latach XX stulecia”. Zdanie to, sugerujące leninowsko-stalinowską typowość, jest mocno mylące. Nie każdy urodzony wtedy w Budapeszcie Żyd z dnia na dzień rzucał studia politechniczne w Wiedniu, by stać się syjonistą, następnie przeobrazić się w komunistę, zostać członkiem Komunistycznej Partii Niemiec i agentem służby wywiadowczej Kominternu.
Na oczy przejrzał dopiero w latach 40., choć do myślenia powinna mu dać podróż do Kraju Rad, jaką przedsięwziął w roku 1932. W Charkowie spostrzegł wprawdzie, że bez kolejki dostać można jedynie „lep na muchy, prezerwatywy i znaczki pocztowe”, niemniej żegnający go na dworcu towarzysz Alex Weissberg (po odsiadce też antykomunista, autor „Wielkiej czystki”), u którego pomieszkiwał w trakcie pobytu w Sowietach, przypomniał mu: „Pamiętaj, Arthurze, cokolwiek się stanie, nieś wysoko sztandar Związku Sowieckiego”.
I czas jakiś dzierżył go jeszcze Koestler, a i po latach uważał, że przyjęcie przez niego komunistycznej religii było „szlachetną pomyłką”, a w sowieckiej pięciolatce był dosłownie zakochany, bo proszę tylko porównać – na Zachodzie strajki, tam zaś współzawodnictwo pracy.
Trzeba było dopiero wojny domowej w Hiszpanii i przyjrzenia się z bliska, jaką rolę odgrywali tam sowieccy „doradcy”, paktu Ribbentrop-Mołotow i osobistych przejść we Francji, gdzie w obliczu wojny, a i w jej trakcie, uznany został Koestler za „śmieć tego świata”, by w końcu dał sobie do reszty spokój z komuną, od 1948 roku stając się obywatelem Wielkiej Brytanii. I tak lewicowy ideowiec znalazł spokojną przystań w objęciach drapieżnego imperializmu, w tym przypadku brytyjskiego.