Sentymentalny chorąży

Koestler zawsze uważał, że przyjęcie przez niego komunistycznej religii było „szlachetną pomyłką” – pisze publicysta „Rz”

Publikacja: 18.12.2009 01:05

Sentymentalny chorąży

Foto: Fotorzepa

Ciemność w południe” Arthura Koestlera była sztandarowym tytułem literatury antykomunistycznej. Do czasu, aż czytelnicy zorientowali się, że to w istocie jeszcze jedna powieść zawiedzionego kochanka, apostaty rozczarowanego do miłości swego życia – komunizmu.

Autobiografia Koestlera, dziennikarza i pisarza (1905 – 1983), którą możemy teraz przeczytać po polsku, złożona została z fragmentów czterech jego książek. Sam autor uznał ją za „opowieść o losach pewnego mieszkańca Europy Środkowej pochodzenia mieszczańskiego, który przyszedł na świat w pierwszych latach XX stulecia”. Zdanie to, sugerujące leninowsko-stalinowską typowość, jest mocno mylące. Nie każdy urodzony wtedy w Budapeszcie Żyd z dnia na dzień rzucał studia politechniczne w Wiedniu, by stać się syjonistą, następnie przeobrazić się w komunistę, zostać członkiem Komunistycznej Partii Niemiec i agentem służby wywiadowczej Kominternu.

Na oczy przejrzał dopiero w latach 40., choć do myślenia powinna mu dać podróż do Kraju Rad, jaką przedsięwziął w roku 1932. W Charkowie spostrzegł wprawdzie, że bez kolejki dostać można jedynie „lep na muchy, prezerwatywy i znaczki pocztowe”, niemniej żegnający go na dworcu towarzysz Alex Weissberg (po odsiadce też antykomunista, autor „Wielkiej czystki”), u którego pomieszkiwał w trakcie pobytu w Sowietach, przypomniał mu: „Pamiętaj, Arthurze, cokolwiek się stanie, nieś wysoko sztandar Związku Sowieckiego”.

I czas jakiś dzierżył go jeszcze Koestler, a i po latach uważał, że przyjęcie przez niego komunistycznej religii było „szlachetną pomyłką”, a w sowieckiej pięciolatce był dosłownie zakochany, bo proszę tylko porównać – na Zachodzie strajki, tam zaś współzawodnictwo pracy.

Trzeba było dopiero wojny domowej w Hiszpanii i przyjrzenia się z bliska, jaką rolę odgrywali tam sowieccy „doradcy”, paktu Ribbentrop-Mołotow i osobistych przejść we Francji, gdzie w obliczu wojny, a i w jej trakcie, uznany został Koestler za „śmieć tego świata”, by w końcu dał sobie do reszty spokój z komuną, od 1948 roku stając się obywatelem Wielkiej Brytanii. I tak lewicowy ideowiec znalazł spokojną przystań w objęciach drapieżnego imperializmu, w tym przypadku brytyjskiego.

Jeśli zaś chodzi o legendę „Ciemności w południe”, to warto przypomnieć, że na tej książce poznał się już Marek Hłasko, nazywając ją w 1966 roku w „Pięknych dwudziestoletnich” „sentymentalnym wykładem totalizmu”, w którym „roi się od bredni”. „Niemniej – przyznaje – jest to zmyślenie prawdziwe: Rubaszow rozmawia ze swoim pierwszym sędzią – Iwanowem, który jest jego przyjacielem z lat Rewolucji Październikowej: Iwanow nawet zbytnio się nie wysila, aby przekonać Rubaszowa, iż zostanie skrócony o głowę dla dobra partii. Iwanow powiada: „Co roku miliony ludzi giną z głodu, na skutek chorób, na skutek powodzi i klęsk żywiołowych – dlaczego nie mielibyśmy zabić ileś tam tysięcy ludzi, jeśli przyjmiemy, iż podejmujemy eksperyment mający na celu uszczęśliwienie ludzkości”„.

No właśnie: dlaczego?

Ciemność w południe” Arthura Koestlera była sztandarowym tytułem literatury antykomunistycznej. Do czasu, aż czytelnicy zorientowali się, że to w istocie jeszcze jedna powieść zawiedzionego kochanka, apostaty rozczarowanego do miłości swego życia – komunizmu.

Autobiografia Koestlera, dziennikarza i pisarza (1905 – 1983), którą możemy teraz przeczytać po polsku, złożona została z fragmentów czterech jego książek. Sam autor uznał ją za „opowieść o losach pewnego mieszkańca Europy Środkowej pochodzenia mieszczańskiego, który przyszedł na świat w pierwszych latach XX stulecia”. Zdanie to, sugerujące leninowsko-stalinowską typowość, jest mocno mylące. Nie każdy urodzony wtedy w Budapeszcie Żyd z dnia na dzień rzucał studia politechniczne w Wiedniu, by stać się syjonistą, następnie przeobrazić się w komunistę, zostać członkiem Komunistycznej Partii Niemiec i agentem służby wywiadowczej Kominternu.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości