Opuszczone lekcje historii

Na Wawelu chowano królów i polityków, którzy za życia dzielili naród i do dziś są postaciami kontrowersyjnymi. Niektórzy z nich po śmierci połączyli Polaków – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 18.04.2010 22:51 Publikacja: 18.04.2010 22:47

Opuszczone lekcje historii

Foto: Fotorzepa, Adam Jagielak Ada Adam Jagielak

Nie był prezydentem wszystkich Polaków – taki padał argument przeciw wawelskiemu pochówkowi tragicznie zmarłego prezydenta. Ci, którzy go wysuwają, nie byli na lekcjach historii. Spoczywający na Wawelu królowie polscy, podobnie jak ostatni trzej prezydenci RP, byli wybierani przez naród. Stefan Batory, który objął tron, mimo że część szlachty wybrała kogo innego, nie był z pewnością królem wszystkich Polaków. Zygmunt III został królem, gdy zbrojnie pokonał konkurenta także obranego królem w podwójnej elekcji. Mało tego, utrzymał się na tronie dzięki zdławieniu jawnego buntu części Polaków, znosząc szyderstwa i objawy lekceważenia.

Pada argument, że jest ryzykowne politycznie i wizerunkowo umieszczanie na Wawelu osoby, która za życia dzieliła społeczeństwo i budziła w nim tak silne kontrowersje.

Nie był „prezydentem wszystkich Polaków” Józef Piłsudski. Głosowało na niego w Zgromadzeniu Narodowym wprawdzie 293 elektorów, ale 193 wolało jego kontrkandydata. Podzielił społeczeństwo zamachem majowym, uwięzieniem posłów opozycji, stworzeniem obozu odosobnienia w Berezie (są tacy, co i obecnie mówią: obóz koncentracyjny, by zrównać Marszałka z hitlerowcami). A dziś nikt nie kwestionuje obecności jego trumny w wawelskiej krypcie.

Kontrowersyjną postacią był generał Władysław Sikorski. I on także swoim postępowaniem dzielił społeczeństwo, a jednak został pochowany na Wawelu. Przecież nie przede wszystkim z powodu zasług – a to ma być, zdaniem oponentów wawelskiego pochówku, kryterium kwalifikacyjne – lecz dlatego, że był symbolem walczącej Polski.

Pojawiają się argumenty, że przepustką na Wawel jest duża popularność, a taką nie cieszył się ostatnio Lech Kaczyński. Czy poparcie w granicach 1 procentu uzyskane przez Lecha Wałęsę podczas ostatnich wyborów prezydenckich, w jakich wziął udział, zamyka mu drogę na Wawel? I czy ten 1 procent kwalifikuje go do pochówku w jakiejkolwiek katedrze, gdańskiej czy warszawskiej? A może zdaniem tych, którzy wysuwają argument popularności, ten 1 procent wystarczy tylko na grób w kościółku parafialnym?

Reklama
Reklama

Słychać głosy, że wraz z pochówkiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego w katedrze wawelskiej stracimy ważne sanktuarium, że miejsce to zostanie sprofanowane. Nic takiego się nie stało, choć chowano tam królów i polityków, którzy za życia dzielili Polaków i którzy do dziś są postaciami kontrowersyjnymi. Niektórzy z nich po śmierci połączyli Polaków. Czy tak się stanie z Lechem Kaczyńskim, pokaże czas.

Nie był prezydentem wszystkich Polaków – taki padał argument przeciw wawelskiemu pochówkowi tragicznie zmarłego prezydenta. Ci, którzy go wysuwają, nie byli na lekcjach historii. Spoczywający na Wawelu królowie polscy, podobnie jak ostatni trzej prezydenci RP, byli wybierani przez naród. Stefan Batory, który objął tron, mimo że część szlachty wybrała kogo innego, nie był z pewnością królem wszystkich Polaków. Zygmunt III został królem, gdy zbrojnie pokonał konkurenta także obranego królem w podwójnej elekcji. Mało tego, utrzymał się na tronie dzięki zdławieniu jawnego buntu części Polaków, znosząc szyderstwa i objawy lekceważenia.

Reklama
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy polskimi śmigłowcami AH-64E będzie miał kto latać?
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama