Sądzę, że znam.
[b]Co to były za badania?[/b]
Nie powiem, bo nie mam dowodów, tylko poszlaki, a poza tym nie chcę tracić czasu w sądowych poczekalniach. W każdej branży są lepsi i gorsi, bardziej i mniej uczciwi. Czy uważa pan, że w prasie czy telewizji jest inaczej?
[b]Z czego najczęściej wynikają błędy w pomiarach sondażowych? [/b]
Z mechanizmu poprawności politycznej. Sondaże mierzą opinie ludzi, którzy kształtują je na podstawie tego, co widzą w mediach. A media w swoim głównym nurcie są odchylone – mniej lub bardziej – od preferencji większości obywateli. Są zazwyczaj bardziej liberalne. Dlatego sporo ludzi mówi ankieterom to, co „wypada” powiedzieć, ale później część z nich głosuje po swojemu.
[b]Czy poprawność polityczna działa jeszcze po 10 kwietnia?[/b]
Witam w klubie stawiających sobie te pytanie. To dziś dla analityków problem chyba najważniejszy.
[b]A jak odpowiada analityk – doradca Tomasz Żukowski?[/b]
Że działa, choć zapewne na mniejszą skalę niż rok temu, w czasie wyborów do europarlamentu. Na jaką – przekonamy się 20 czerwca, po pierwszej turze głosowania. Ciekaw jestem, jak wielu z nas ten rezultat zaskoczy.
[b]Nie ma pan wrażenia, że socjologowie, politolodzy występujący w telewizyjnych studiach często sprzedają nam po prostu swoje poglądy polityczne, a nie wiedzę i wyniki analiz naukowych?[/b]
Niestety, tak bywa. Czasami mam wrażenie, że moi koledzy sprzedają nam po prostu „przekaz dnia” partii, z którą sympatyzują. Mam nadzieję, ze oni chociaż go piszą, a nie tylko powtarzają. Bo to byłoby jeszcze gorsze.
[b]A pan taki święty? Pan doradza PiS, więc mogę podejrzewać, że pan też wygłasza „przekazy dnia”.[/b]
Zawsze mówię publicznie tylko to, co uważam za słuszne. Miewam z tego tytułu kłopoty już od czasów licealnych i dobrze mi z tym.
[b]Czy w ogóle da się badać społeczeństwo, które jest tak rozedrgane jak Polacy po 10 kwietnia?[/b]
Da się. Mamy coraz lepsze i szybsze narzędzia. Jeszcze nigdy w Polsce nie zetknąłem się z tak profesjonalną i tak rozbudowaną infrastrukturą badań jak w tej kampanii. Tak jest w PiS, podobnie – jak mówią wiewiórki – w SLD, a Platforma – co donoszą gazety – ma się pod tym względem jeszcze lepiej. Problem w tym, że Sławomir Nowak i Grzegorz Schetyna używają tych narzędzi do bardzo ryzykanckiej gry. Moim zdaniem – błędnej.
[b]Dlaczego ryzykanckiej?[/b]
Postanowili wygrać w pierwszej turze. Wykorzystać okopy ludzkich emocji, które zbudowali w okresie swoich największych triumfów. Oprzeć kampanię na „antykaczystowskich” nastrojach, odtworzyć podział na „dobre PO” i „obciachowy, kłótliwy PiS”. Do tego postanowili zrzucić desant na „pisowski” matecznik.
[b]To znaczy?[/b]
Uzupełnić wizerunek Wypełniającego Obowiązki o rolę Inkorporującego dobre strony wizerunku Kaczyńskich. Wpierw były to odwołania do słów zmarłego prezydenta, od niedawna – cytaty z mów Jarosława Kaczyńskiego. Stąd padające w niedzielę na Agrykoli słowa: „solidarny”, „marzenie”, „duma”. Chodzi o to, żeby utrudnić programowe i wizerunkowe odróżnienie się Kaczyńskiego od Komorowskiego. Ograniczyć przestrzeń, na której prezes PiS będzie mógł rozpocząć swoją polityczną ofensywę. Ryzyko tej strategii polega na tym, że po 10 kwietnia stary podział na „trendy” i „obciach” działa słabiej. Co więcej, ilość i jakość błędów Komorowskiego powodują, że coraz bliżej młodzieżowej „strefy obciachu” znajduje się właśnie on. Budowanie kampanijnego wizerunku marszałka po prawej stronie sceny politycznej odsłoniło także całe lewe skrzydło jego obozu na ataki Napieralskiego. Wystarczy jeszcze parę opowieści o „kaszalotach” czy o „wyjściu z NATO” i Donald Tusk będzie miał kłopoty zarówno na lewym, jak i prawym skrzydle swego obozu. Ciekawe, które wtedy poświęci.
[b]O ile będzie musiał. Rozumiem, że doradca Jarosława Kaczyńskiego przekonuje, że to jego kandydat wygra wybory.[/b]
Z moich analiz wynika, że to możliwe. Błędy marszałka narastają przecież prawie lawinowo. Jak można cieszyć się z tego, że usycha młode drzewko? Po co kłócić się z Napieralskim pod koniec spokojnej telewizyjnej debaty czwórki kandydatów?
[b]To jest wiara doradcy! A co będzie dalej? Jaka będzie polityka po wyborach? [/b]
Chciałbym, żeby nasz system polityczny jakościowo się usprawnił. Moim zdaniem to jest możliwe. Jeżeli wybory wygra Kaczyński, a Platforma będzie musiała – pod presją Napieralskiego – zwrócić swoją twarz nie na prawo, ale na lewo, obie posolidarnościowe formacje: i PO, i PiS, mogą wspólnie – jako równorzędni partnerzy (a zarazem rywale) – ustabilizować polską scenę polityczną.
[b]I w ten sposób otrzymaliśmy najświeższy „przekaz dnia” ze sztabu Kaczyńskiego. Że Tusk i Kaczyński mogą być partnerami.[/b]
To mój prywatny, z nikim nieuzgadniany przekaz. Wolałbym, żeby trwał dłużej niż dzień. Najlepiej – co najmniej dziesięć nadchodzących lat.
[i]Tomasz Żukowski jest politologiem i socjologiem, wykładowcą, publicystą. Doradzał prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Obecnie współpracuje ze sztabem Jarosława Kaczyńskiego.[/i]