Spośród wielu pojęć opisujących przewagi nowoczesnego społeczeństwa nad społeczeństwem przednowoczesnym bądź „tradycyjnym” najstarsze jest pojęcie tolerancji. Już w okresie reformacji i wojen religijnych w Europie nadzieje na pokój wiązano z upowszechnieniem pewnego minimalistycznego ideału politycznego, który nazwano tolerancją. Ideał ten zawdzięczamy pisarzom politycznym – od Spinozy, poprzez Locke`a, po Woltera, jakkolwiek w praktyce tolerancja istniała okresowo tu i ówdzie od zawsze. Minimalizm świadomie formułowanej idei tolerancji polega na tym, że postulowana w nim postawa nie nakłada ani na książąt, ani na zwykłych ludzi żadnych nierealistycznych zobowiązań. W szczególności zgoda na tolerowanie innych wyznań – bo właśnie o religię pierwotnie tu chodziło – bynajmniej nie oznacza, że przestaje się uważać własne wyznanie za jedynie prawdziwe, a pozostałe za fałszywe. Nie oznacza nawet tego, że nie będzie się pogardzać fałszywą wiarą ani jej dyskryminować. Oznacza jedynie, że mniejszości – katolickiej czy protestanckiej albo żydowskiej lub muzułmańskiej – pozwoli się żyć spokojnie i praktykować swoją religię w kraju, którego religią państwową jest inne wyznanie. [wyimek][b][link=http://debaty.tezeusz.pl/ "target=_blank"]Polska Tolerancja - debaty Tezeusza[/link][/b][/wyimek] Tym samym polityczny koncept tolerancji zakłada tradycyjne, przedliberalne stosunki społeczne i ustrojowe, w których państwo uznaje jedno z wyznań za swoje, na różne sposoby wspierając je i faworyzując, a w przypadku, gdy było to wyznanie katolickie, uznaje też pewne ograniczenia własnej suwerenności na rzecz władzy papieskiej. Cała rzecz na tym tylko polega, żeby wyznanie panujące nie niszczyło innych wspólnot wyznaniowych. W czasach współczesnych, w odniesieniu do państw świeckich i demokratycznych, dbałych o zachowanie równego dystansu do wszystkich wyznań, tolerancja jest więc ideą zupełnie anachroniczną i „nie na temat”. W swoim czasie odegrała jednakże ogromną, pozytywną rolę – mogła odegrać jeszcze większą.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/531803.html]Tolerancja, jako lekko zakamuflowany totalitaryzm[/link][/wyimek]
Niestety, idea tolerancji, mająca przede wszystkim podbudować pokój między protestantami i katolikami (razem z zasadą „czyja władza, tego religia”) przyjmowała się dość opornie, z uwagi na niejasną kwestię granic tolerancji.
Jako że począwszy od XVI wieku zaczęły powstawać w Europie suwerenne państwa lokalne, z czasem coraz silniej określające swoją tożsamość w oparciu o czynniki religijne i etniczne, wielkiego znaczenia nabrała idea lojalności obywatelskiej wobec państwa. Dlatego naturalną rzeczą wydawało się wyznaczenie granicy tolerancji w tym samym miejscu, w którym przebiegała granica lojalności i nielojalności. Katolików wszelako trudno było uznać za w pełni lojalnych wobec państw lokalnych, zwłaszcza protestanckich, skoro z natury rzeczy uważali się oni za posłusznych papiestwu.
Poniekąd łatwiej było Anglikom czy Holendrom tolerować Żydów niż katolików. Jako projekt polityczny ideał tolerancji napotykał poważne przeszkody. Jeśli prześladowania i walki religijne w ciągu XVIII i XIX wieku stopniowo w Europie wygasały, to raczej z powodu ogólnego wzrostu ucywilizowania niż z racji jakiejś głębokiej internalizacji idei tolerancji przez społeczeństwa Zachodu. Również stopień, w jakim w tym czy innym kraju, w tej czy innej epoce dopuszczalna była pewna swoboda i różnorodność obyczajów, zależał nie od jakiegoś elitarnego projektu „liberalnego”, ale od zjawisk społecznych związanych z tworzeniem się nowych systemów władzy i dyscypliny społecznej. Analogicznie, zagęszczenie przemocy i dyskryminacji w życiu społeczeństw nowożytnych było funkcją sytuacji politycznej, ekonomicznej czy społecznej, dającej się opisywać w kategoriach nauki historii oraz teorii politycznej. Niemniej jednak, począwszy od XVIII wieku, zaczęła się w Europie rozwijać kultura liberalna, oparta na nowych ideałach politycznych i etycznych, stopniowo przyjmowanych przez całe grupy społeczne, państwa, a nawet całe społeczeństwa. Nie umiem powiedzieć, w jakiej mierze rozwój kultury liberalnej, kulminujący w naszych czasach, gdy cały świat albo praktykuje liberalną demokrację, albo przynajmniej udaje, że to czyni, był dziełem duchowym – następstwem upowszechnienia ideałów nowej, liberalnej moralności, a w jakiej mierze był procesem politycznym, dającym się wytłumaczyć interesami i czynnikami obiektywnymi. Być może rola pisarzy i myślicieli nie była aż tak wielka. Faktem jest jednak, że rewolucja się dokonała. W wyniku tej rewolucji straciły legitymację moralną oba modele polityczne, które znała chrześcijańska Europa: feudalny i wczesnonowożytny, oparty na zasadzie oświeconego paternalizmu, stanowiącego, że władza państwowa kieruje sprawami doczesnymi wszystkich stanów a kościelna sprawuje pieczę nad moralnością publiczną i życiem duchowym.