PiS-owscy działacze i niektórzy prawicowi publicyści, szukając wyjścia z obecnej sytuacji politycznej, pieszczą wizje, których wspólną cechą bywa tzw. wishfull thinking, czyli myślenie życzeniowe, a także niezrozumienie zachodzących w naszym kraju procesów społecznych. Dość popularna jest w tych środowiskach wizja Polski idącej szlakiem bratanków Madziarów.
Przypomnijmy, po bezprecedensowej kompromitacji ośmioletnich rządów socjalistów Viktor Orban odniósł tam równie bezprecedensowe zwycięstwo, umożliwiające mu obecnie samodzielne rządy z konstytucyjną większością, a co za tym idzie – relatywnie swobodne zmienianie kraju.
W PiS i wśród prawicowych inteligentów żywe jest przeświadczenie, że Platforma, postrzegana jako partia zorganizowanej korupcji, a co najmniej bardzo na korupcję nieodporna, na skutek poczucia bezkarności powtórzy drogę, po której stoczyli się węgierscy postkomuniści. I znów – tak może być, ale wcale być nie musi. Uczy tego niedawna historia innego niż Węgry kraju europejskiego.
[srodtytul]PiS jak włoscy komuniści[/srodtytul]
Włoska chadecja sprawowała rządy – czasem samodzielnie, a czasem jako główny element koalicji – przez ponad 30 lat. W tym czasie kraj się modernizował i bogacił (choć nierównomiernie, i choć od czasu do czasu uderzały w niego kryzysy), ale zarazem niemal jawna korupcja i nepotyzm sięgały niebotycznych rozmiarów. A chadecja uchodziła powszechnie – i słusznie – za partię uosabiającą te cechy.