Poszukiwanie mechanizmów zbawiennego wpływu tolerancji na społeczeństwo podzielone wedle kryterium miejsca zamieszkania to interesujący sposób wpisania poważnych problemów w nie do końca przekonującą konstrukcję intelektualną. Jest bowiem realnym problemem polityki społeczno-gospodarczej państwa wybór sposobów działania i wydatkowania środków budżetowych tak, by zależności centro-peryferyjne między różnymi regionami kraju miały charakter interakcyjny, zawierający mechanizmy dialogu i negocjacji między regionami, a nie dominacji centrum i podporządkowania peryferii.
Jest czymś zastanawiającym, że o ile dla większości elit opiniotwórczych oraz dla opinii publicznej identyfikującej się z „wielkomiejską, metropolitarną Polską” oczywistym jest, że obecność Polski w Unii Europejskiej oznacza prawo do korzystania z unijnej polityki spójności – czyli polityki partnerstwa i dialogu między państwami peryferyjnymi (jak Polska) i dominującymi (jak państwa starej Unii), o tyle stosowanie tej samej polityki wewnątrz kraju budzi gwałtowny sprzeciw. Te same mechanizmy na poziomie Unii są traktowane jako prawomocne i merytorycznie uzasadnione, a na poziomie III RP jako dysfunkcjonalne, nieuzasadnione i szkodliwe.
[wyimek][b]Więcej tekstów na stronie [link=http://polskatolerancja.tezeusz.pl]polskatolerancja.tezeusz.pl[/link][/b][/wyimek]
Ten zaskakujący przykład dwójmyślenia ma swoje historyczne i polityczne przyczyny. Z jednej strony centralizm i autorytaryzm PRL wytworzył nawyk, głównie wśród elit, uprzywilejowanego traktowania centrum, z drugiej zaś stereotyp „wolnego rynku”, który niewidzialną ręką sam rozwiązuje wszystkie ekonomiczne problemy płynnie zastąpił stereotyp „naukowego marksizmu”, który pełnił rolę pozadyskusyjnego kryterium podejmowania ekonomicznych decyzji. Można nawet żartobliwie zauważyć, że „niewidzialna ręka rynku” stanowi przykład derywacji (pozalogicznego elementu ludzkich zachowań wg V. Pareto) uzasadnianych wedle schematu „tak trzeba i tak należy”. W efekcie państwo polskie, w odróżnieniu od unijnej wspólnoty, uchyla się od prowadzenia polityki spójności i solidarności na terenie własnego kraju. W dualizmie metropolie – prowincja, zaproponowanym przez organizatorów debaty VII, zderzono ze sobą dwa odmienne, obce sobie (?) światy, które, jak można domniemywać, winny we wzajemnych relacjach odwoływać się do cnoty tolerancji.
Czy jednak ta obcość czy odmienność są autentyczne i nieuchronne? Tak jak w Unii Europejskiej polityka spójności modyfikuje nadmierną polaryzację tempa rozwoju gospodarczego różnych państw i regionów, odwołując się do poczucia wspólnoty (europejskiej) – zarówno w wymiarze wartości i symboli, jak i interesów ekonomicznych – tak relacje metropolie – prowincja w Polsce obejmują przecież równie ważną, a może ważniejszą wspólnotę Polaków, czy jak kto woli – obywateli III RP. Jeżeli zakładamy wartość wspólnoty oraz przyjmujemy, że jesteśmy odpowiedzialni za całość, a nie tylko za sukces najsilniejszych i najbogatszych, to odwoływanie się do tolerancji jest w dużej mierze kontrproduktywne, bo paradoksalnie wzmacnia różnice i podziały.