Deklaracja skoczka przyprawiła o palpitację serca pewnie nie tylko prezesa Tajnera, ale też miliony Polaków. Wszak telenowela naszego Adasia trwała ponad 10 lat. I jak w dobrym filmie zwrotów akcji i emocji nie brakowało. Jednak Małysz, w przeciwieństwie do gwiazd filmowych, był uosobieniem skromności i pogody ducha. Takim przejdzie do historii światowego sportu. Jednak Polacy nie od dziś kochają romantycznych bohaterów i za wszelką cenę starają się ogrzać w ich blasku. Od deklaracji skoczka ruszyła napędzana przez media fala spekulacji związanych z jego przyszłością. Rozpoczął się też wyścig, kto i jak bardzo uczci skoczka z Wisły. Prezydent Bronisław Komorowski zaplanował przelot F-16 nad Wielką Krokwią, a europoseł Janusz Wojciechowski z PiS napisał wiersz. Muzycy nagrali skoczny utwór „Skaczemy dla Ciebie”. A dzięki Facebookowi wiosennym trendem stało się zapuszczenie wąsów a’la Małysz. Szał narodowego uniesienia trwał jednak krótko. Zawrzało gdy w „Przeglądzie Sportowym” zapewne podpuszczony przez „słusznych” dziennikarzy Adam Małysz stwierdził:
„Mamy ciągle aferę dotyczącą katastrofy samolotu prezydenckiego w Smoleńsku. Szukanie winnych, a to piloci, a to Rosjanie. Wszystkich to już męczy. Dlaczego prezes Jarosław Kaczyński nie składa kwiatków w Krakowie, a w Warszawie pod bramą pałacu? Dla mnie to jest śmieszne, bo przecież jego brat i bratowa leżą na Wawelu.”
Tymi słowami orzeł z Wisły poszybował wprost na linię frontu walki między PO i PiS.
Tak jak ja mam prawo wypowiadać się na temat skoków narciarskich, tak Adam Małysz ma prawo wypowiadać się na temat polityki – powiedział Donald Tusk.
On jest autorytetem skoków na nartach, a nie w polityce – ripostował Jarosław Kaczyński.