Premier Tusk zapowiada głębokie ekonomiczne i społeczne reformy bez zmian w kulturze i edukacji. Premier mówi: "Żadnej rewolucji obyczajowej nie będzie". Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie, tradycji co tradycyjne: kobiety niechaj więc pozostaną w domu, lud niech modli się w kościele, życie (poczęte) niechaj będzie święte, rodzina - na wieki - heteroseksualna, młodzież niechaj przyswaja prawdy katechezy i nabiera chęci do ciągłej walki o niepodległość Polski i tylko Polski.
Kilka lat temu Michał Boni w prognozie "Polska 2030" wykazał, że na świecie szybki wzrost gospodarczy z reguły poprzedzony jest głębokimi zmianami kulturowymi związanymi z promowaniem społeczeństwa posttradycyjnego i takich wartości jak: różnorodność, równość, indywidualizm, tolerancja, otwartość, prawa kobiet i homoseksualistów. Bez zmian kulturowych, bez rewolucji obyczajowej, bez ograniczenia wpływów religii na sferę wychowania, socjalizacji i kształt ról społecznych nie da się wprowadzić żadnych głębszych reform społecznych, a bez nich - i ekonomicznych. No, chyba że zaprowadzą je wzbogaceni podwyżkami policjanci i wojskowi.
Aborcja, eutanazja, rozwiązłość moralna i obyczajowa, małżeństwa homoseksualne – czy takiej właśnie Polski w 2030 roku oczekuje Środa? Nie mamy złudzeń. Ale o co chodzi w kwestii niepodległości? Czy lepiej byłoby, gdyby polska młodzież częściej myślała o niepodległości Rosji albo Wysp Zielonego Przylądka? Na to wygląda.