Czy rzeczywiście jednak można sprowadzić politykę do PR-owych sztuczek, w jakich wydaje się celować partia Tuska? Oznaczałoby to, że rządzenie to sztuka mamienia wyborców, do której to roli zredukowani zostaliby obywatele. Pozbawiałoby to demokrację jakiegokolwiek uzasadnienia, gdyż trudno przyjąć, że jest nim przewaga najsprytniejszych i najbardziej bezwzględnych oszustów. (…) Taka wizja korespondowała z modną niedawno koncepcją postpolityki.
Wildstein zauważa:
Tropienie wszelkich mocniejszych idei, które podobno muszą prowadzić do ideologii, samo staje się ideologią, i to dużo bardziej rygorystyczną i pętającą człowieka niż owe hipotetyczne zagrożenia, z którymi prowadzi wojnę. Widać to choćby w ideologii poprawności politycznej, która dominuje współczesną Europę. Usiłuje ona regulować wszelkie formy zachowań ludzkich, chce zastąpić etykę i obyczaj, wdziera się do szkół, zakładów pracy i w relacje rodzinne. W miejsce elastycznych, tradycyjnych konwencji kulturowych wprowadzić chce rygorystyczne normy prawne.
Stąd od dwudziestu laty tak promuje się słynnych "bezpartyjnych fachowców". "III RP była doskonałym przykładem konsekwencji bezideowego pragmatyzmu, głoszonego wówczas przez postkomunistów". A teraz jego emanacją jest Platforma Obywatelska.
PO powstała jako formacja populistyczna skierowana do warstw średnich i wyższych. Nie jest to sprzeczność, gdyż populizm nie jest definiowany poprzez adresatów przesłania, ale jego treść. Platforma, która w punkcie wyjścia głosiła odrzucenie systemu partyjnego i wyrzeczenie się idei w miejsce bliżej niesprecyzowanego pragmatyzmu, była populizmem w stopniu czystym. A po wojnie totalnej z rządem PiS PO zaakceptowała status quo, wycofała się z jakichkolwiek prób zmian i podłączyła się do establishmentu III RP. Rywinland w nowej wersji został odtworzony. W zamian za to główne siły III RP uznały PO za swoją polityczną emanację, co oznacza ich wsparcie, najbardziej uderzające w mediach, które zgodziły się grać rolę niczym niemaskowanej propagandy rządowej.