Ludzie muszą – tak jak widzimy to choćby dzisiaj – angażować się w życie społeczne. My jako działacze – czy to związkowi, czy partyjni – nie jesteśmy w stanie zrobić niczego bez ludzi. To my jesteśmy dla ludzi, nie odwrotnie. Zaangażowanie społeczeństwa, jego udział w organizowanych przez „Solidarność” manifestacjach pozwala na wywieranie nacisku na rządzących. Jeśli możemy z władzą rozmawiać, oczywiście robimy to. Czasami jesteśmy jednak bezsilni i wtedy bardzo potrzebna jest mobilizacja społeczna.
Wszyscy musimy angażować się w życie publiczne, nie możemy zamykać się w czterech ścianach i narzekać. Od narzekania nie będzie nikomu lepiej. Wybory są co cztery lata, ale także między wyborami można, a nawet trzeba, mówić o naszym niezadowoleniu. A kiedy trzeba – wychodzić na ulice.
Bo jak podkreśla - na przykładzie koncesji na nadawanie TV Trwam na multipleksie cyfrowym:
Nacisk społeczny musi być duży. Jeżeli rada ignoruje protesty składane na piśmie, trzeba reagować i wychodzić na ulice.
I zauważa gorzko:
Nie sądziłem, że będziemy musieli spotykać się w naszej ukochanej ojczyźnie po to, aby bronić wolności słowa. O to przecież walczyła „Solidarność” w 1980 roku, polscy robotnicy domagali się, aby każdy mógł wyrażać swoje poglądy w wolnej Ojczyźnie. Tymczasem okazuje się, że dożyliśmy czasów, w których ludzi dzieli się na lepszych i gorszych.