Choć trudno bezpośrednio obciążać Donalda Tuska odpowiedzialnością za skandal z odwołaniem wtorkowego meczu, wizerunkowo i tak uderza on w rząd i premiera.
Po pierwsze, wybuchł w momencie, gdy PO ruszyła z ofensywą mającą pokazać, że rząd ma pomysły i inicjatywę. Exposé Tuska miało dowieść, że działania PiS są fikcyjne, podobnie jak fikcyjny ma być jej premier. Teraz zamiast kontynuować ofensywę, Tusk musiał się schować, by się nie tłumaczyć ze stadionu, który miał być dumą rządu (profil Basen Narodowy miał dzisiaj już przed południem na Facebooku więcej fanów niż prawdziwy stadion). Tym bardziej że – i to drugi powód kłopotów PO – opozycja natychmiast przypomniała słowa Tuska z marca tego roku, gdy porównał on swój rząd do Stadionu Narodowego. Po wpadce z zalaną murawą słowa te brzmią jak ponury żart.
Trzeci powód: w piątek premier ogłosił wielki plan inwestycji publicznych. Poniedziałkowa wpadka może ten plan wywrócić. Bo kosztujący niemal 2 mld zł stadion zamiast stać się symbolem sukcesu inwestycji publicznej, zmienia się w powód do wstydu. Wtorkowa ulewa storpedowała plan Tuska, by pokazać się jako wiarygodny technokrata stymulujący gospodarkę publicznymi inwestycjami. Po czwarte, rząd traci na tym również wizerunkowo: zarówno Donald Tusk, jak i Radosław Sikorski jeszcze wczoraj chwalili się, że wizerunek Polski w Europie jest coraz lepszy. Odwołanie meczu, które stało się przedmiotem kpin brytyjskiej prasy, naszą reputację szarga.
We wtorek na PO spadła też inna plaga. Radio Zet poinformowało, że na rosyjskim portalu wiszą wstrząsające zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej. Było to kilkadziesiąt minut po apelu Donalda Tuska do mediów o to, by zrobiły „dzień bez smoleńska". Zdjęcia były tak bulwersujące, że minister spraw zagranicznych zaapelował do polskich mediów, by fotografii nie reprodukowały. Państwo, czyli Prokurator Generalny, ministerstwa spraw zagranicznych i sprawiedliwości, zareagowało, gdy mleko się wylało. Po raz kolejny to, co wydarzyło się w Rosji w związku z katastrofą smoleńską, stało się przedmiotem gorących emocji politycznych. I po raz kolejny straciły na tym rząd i Platforma. Że tak się dzieje, może świadczyć reakcja na skandal z ekshumacją Anny Walentynowicz. Nawet posłowie PO przyznają w nieoficjalnych rozmowach, że było to wydarzenie, które wstrząsnęło milionami Polaków. Wszak każdy mógł wyobrazić sobie, co by sam czuł, gdyby podmieniono ciała jego bliskich w trumnie.
Dla Platformy znacznie bardziej niebezpieczna niż ofensywa opozycji jest rzeczywistość. Dowodzą zresztą tego badania opinii publicznej. Z opublikowanego dzisiaj w „Polityce" sondażu wynika, że ankietowani uważają, iż na pogarszające się sondaże PO największy wpływ miały afera Amber Gold i skandal z ciałem Anny Walentynowicz. Po pięciu latach rządzenia trudno Platformie zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego. Dlatego mechanizm obarczania rządu wszystkimi klęskami i skandalami, które będą bulwersowały opinię publiczną, będzie się nasilał i znajdował odbicie w sondażach. Odwrócić to mogłyby tylko spektakularne sukcesy. O nie jednak będzie w czasie spowolnienia gospodarczego bardzo trudno.