Zdzisław Krasnodębski: Widzę jakby dwóch Donaldów Tusków

O co bijemy się w Unii Europejskiej? Socjolog prof. Zdzisław Krasnodębski w rozmowie z portalem fakt.pl mówi o pozycji Polski w Europie

Publikacja: 26.11.2012 13:46

Zdzisław Krasnodębski

Zdzisław Krasnodębski

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Według Krasnodębskiego nasza pozycja w Unii nie jest tak dobra jak stara się nam to wmówić:

Nie liczymy się w ogóle. Polska oczywiście ma dobrą prasę. Sukces w Europie Środkowo–Wschodniej jest ważny dla Unii, dla jej rdzenia, który potrzebuje dowodów, że dotychczasowa strategia przyniosła sukces. I do tej pory nieźle się działo, zwłaszcza w Polsce. No więc w tym sensie, jak jesteśmy wśród trudnych uczniów tym udanym, tym który zrobił największe postępy. Dlatego się nas chwali. Natomiast, gdy domagamy się decyzji, które byłyby nie do końca wygodne dla tych silnych, to od razu jesteśmy sprowadzani do pozycji pokornego petenta. Od czasu Traktatu Lizbońskiego, kiedy reagowano na Polskę czasami agresywnie – ale reagowano tak, bo jej głos się liczył jako partnera, który mógł coś postanowić – nastąpiło osłabienie naszej pozycji. I jak widać ani wizyta w Berlinie, ani inne ukłony nie pomagają.

Zapytany co będzie dla nas sukcesem, a co porażką, profesor odpowiada:

To zależy kogo mamy na myśli mówiąc „nas". Jeśli dla rządzących, to do dla nich jest zaakceptowania wszystko, co można przedstawić jako sukces. Przypuszczam, że będzie tak, że na końcu ten budżet będzie obcięty, ale po długich negocjacjach rząd ogłosi, że w tak ekstremalnych warunkach i tak wiele osiągnął. Tak naprawdę sukces Polski powinno mierzyć się czymś zupełnie inną miara - czy udaje nam się nadrabiać ten dystans cywilizacyjny, który dzieli nas od tych krajów. Są rzeczy z których można się cieszyć jak dwie skromne autostrady, ale są takie, które są przerażające jak stan służby zdrowia, kolei, czy nawet tych dworców, które zostały wyremontowane. Także w innych dziedzinach życia, które tak bardzo od finansów europejskich nie zależą, widzimy regres.

Krasnodębski mówi o wymaganiach jakich powinniśmy oczekiwać od rządu:

W tej sytuacji słychać proste wymaganie od premiera: jedź i przywieź jak najwięcej pieniędzy, dotrzymaj obietnicy wyborczej. Rozumiem to oczekiwanie, zwłaszcza u tych, którzy głosowali na PO i nabrali się na obietnice. Jednak powinniśmy myśleć w dłuższej perspektywie czasowej. Przecież celem Polski powinno być to, żebyśmy pieniędzy nie potrzebowali, żebyśmy byli krajem tak rozwiniętym, żeby te wszystkie dotacje i programy nie były nam niezbędne. A tu okazuje się, że na nich wiszą nie tylko rządy Tuska, ale może i państwo polskie – co jest oznaką wielkiej słabości. Ja od premiera oczekiwałbym strategii. Co będzie, jak zdobędziemy owe 300 lub 400 mld? Nie chodzi przecież tylko o wzrost PKB, ale o taką przemianę w społeczeństwie, żeby stało się ono produktywne, twórcze, innowacyjne. Żebyśmy rzeczywiście stali się w 2020 roku takim państwem, jakim jesteśmy już w rządowej propagandzie. Tymczasem, jeśli uwzględnimy takie wskaźniki jak innowacyjność widać, że jesteśmy na szarym końcu.

I analizuje postawę Donalda Tuska:

Obserwuję premiera w mediach zarówno w Polsce, jak i zagranicą. Teraz widzę jakby dwóch Donaldów Tusków. Z jednej strony człowieka, który w sposób ostry, brutalny z poczuciem wyższości mówi o konkurentach politycznych w Polsce. I człowieka, który jest całkowicie niezdolny do żadnego oporu w stosunkach z partnerami zagranicznymi, co widać po jego ruchach, sposobie zachowania, śmiechu, wyrazie twarzy. Tak jest od pięciu lat.

Według Krasnodębskiego nasza pozycja w Unii nie jest tak dobra jak stara się nam to wmówić:

Nie liczymy się w ogóle. Polska oczywiście ma dobrą prasę. Sukces w Europie Środkowo–Wschodniej jest ważny dla Unii, dla jej rdzenia, który potrzebuje dowodów, że dotychczasowa strategia przyniosła sukces. I do tej pory nieźle się działo, zwłaszcza w Polsce. No więc w tym sensie, jak jesteśmy wśród trudnych uczniów tym udanym, tym który zrobił największe postępy. Dlatego się nas chwali. Natomiast, gdy domagamy się decyzji, które byłyby nie do końca wygodne dla tych silnych, to od razu jesteśmy sprowadzani do pozycji pokornego petenta. Od czasu Traktatu Lizbońskiego, kiedy reagowano na Polskę czasami agresywnie – ale reagowano tak, bo jej głos się liczył jako partnera, który mógł coś postanowić – nastąpiło osłabienie naszej pozycji. I jak widać ani wizyta w Berlinie, ani inne ukłony nie pomagają.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości