Życie nieustannie zaskakuje. Szczególnie jeśli odejdzie się od głównych mediów, a uwagę poświęci tym bardziej "niszowym" (tak jak - nie przymierzając - niniejszy portal...). Na stronach internetowej telewizji "Gazety Polskiej" mamy na przykład rozmowę: z jednej strony dziennikarze "GP" Samuel Pereira i Dawid Wildstein, a z drugiej Aleksandra Bilewicz z "Młodych Socjalistów", oraz lewicowy aktywista i syn publicysty "Wyborczej" Krzysztof Pacewicz (oboje publikują w "Przekroju").. Wydawałoby się - idąc tropem stereotypów podsuwanych nam przez media - gotowy scenariusz na krwawą jatkę rodem z programu Tomasza Lisa. A tu mamy "zawód. Nie tylko okazuje się, że często przedstawiani jako "oszołomy" ludzie potrafią spokojnie się spierać i rozumieć swoje racje, ale i w tych racjach jest sporo rozsądku. Co usłyszeć można w rozmowie?
Że to nie tylko skrajna prawica sieje agresję i stanowi zagrożenie dla porządku...
Pereira: Jeśli już mamy się licytować co jest większym zagrożeniem, to mieliśmy np. sytuację w Poznaniu z atakowaniem profesora [który podpisał list w obronie prof. Pawłowicz], oblepianie drzwi i odezwami, by go atakować, był też ostatnio atak [bojówkarzy z Antify] na uczestników marszu ku czci Żołnierzy Wyklętych... jeśli już, to można mówić o jakiejś równowadze.
Wildstein: Szczególnie że to co zrobili narodowcy [na UW] to był tylko taniec małp - to było oczywiście żenujące - a obrzucanie śnieżkami to była ich największa przewina
Bilewicz: Ale to nie do gorylich masek się jednak sprowadzają liczne incydenty o podłożu ksenofobicznym. Ale ja też potępiam wszelkie zachowania przemocowe.