Wacław Radziwinowicz, jeden z najlepszych dziennikarzy "Gazety Wyborczej", przez prawie piętnaście lat pisał dla niej korespondencje i reportaże (bardzo dobre zresztą) z Rosji. Wydawałoby się więc, że mając takie doświadczenie i obeznanie z rosyjską polityką, nie powinien mieć złudzeń na temat tego, jak bezwzględnie i cynicznie, ale skutecznie realizuje swoją politykę Federacja pod rządami Władimira Władimirowicza. Tymczasem wydaje się, że Radziwinowicz dopiero teraz tych złudzeń się pozbywa. Na łamach dzisiejszej "GW" opisuje z oburzeniem manipulacje, jakich w przeddzień rocznicy katastrofy smoleńskiej dopuszcza się na pierwszej stronie jedna z głównych rosyjskich gazet, "Izwiestija".
Siergiej Podosienow napisał dziś chamski i wredny tekst. Pozostaje tylko nadzieja, że jego publikacja to inicjatywa autora i redakcji, a nie Kremla, któremu "Izwiestia" bezwzględnie się podporządkowują. Bliski Kremlowi dziennik "Izwiestia" publikuje w czwartek zapowiadany na pierwszej stronie artykuł "Polska żąda 100 tys. m kw. na pomnik Kaczyńskiego". Tyle że Polska w sprawie pomnika nie stawia Rosji żadnego ultimatum. Prowadzi z nią negocjacje - czy raczej próbuje je prowadzić.
Po rozstrzygnięciu konkursu na sam pomnik w pracach jury, w którym zasiadali też Rosjanie, władze Smoleńska i Moskwa otrzymały od strony polskiej nie jeden, ale kilka wariantów zagospodarowania terenu wokół miejsca katastrofy. Niczego do tej pory nie wybrały, nic Polakom nie odpowiedziały.
- pisze Radziwinowicz, dodając:
Prace w Smoleńsku nie mogą rozpocząć się nie z powodu imperialistycznych zapędów Warszawy, lecz dlatego, że Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej w żółwim tempie prowadzi, jeśli w ogóle prowadzi (żadnej informacji na temat postępów dochodzenia nie publikuje), śledztwo w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.