Chodzi o tekst Romana Graczyka (16.11.2015) oraz (przede wszystkim) wywiad Jędrzeja Bieleckiego z Alainem Besançonem (17.11.2015). Oba teksty opierają się na argumentach, które są zwyczajnie zafałszowane, i na ich podstawie promują postawy islamofobiczne.
W swoim tekście Roman Graczyk podaje jako „ukrywany przez poprawność polityczną fakt" m.in. to, że „przygniatająca większość drobnych przestępców" we Francji to muzułmanie pochodzenia arabskiego lub afrykańskiego. Nie tylko przeczy to wynikom badań w samej Francji i innych państwach, ale z mojej korespondencji z autorem wynika, że nie widział on nigdy danych, które by to potwierdzały. Nie najlepiej świadczy to o jego intencjach czy nawet zwykłej uczciwości.
Z kolei wywiad z Alainem Besançonem zawiera zadziwiającą liczbę błędów i przeinaczeń jak na historyka z tak długim stażem. Besançon mówi m.in., że muzułmanie nigdy nie potrafili pokojowo współżyć z wyznawcami innych religii. Jest to stwierdzenie kuriozalne, gdyż muzułmanie nawet w dzisiejszych czasach nie tylko współżyją w pokoju, ale i dzielą się władzą z niemuzułmanami w znacznej części świata islamskiego, od Indonezji i Malezji przez Azję Środkową i Turcję po Kamerun i Nigerię (Boko Haram walczy obecnie głównie z ludnością muzułmańską).
Tłumaczenie wyrzucenia muzułmanów z Hiszpanii jako przejawu trudności z ich integracją jest równie zaskakujące, zwłaszcza gdy pada z ust historyka. Warto przypomnieć, że chrześcijanie i Żydzi cieszyli się w islamskiej Andaluzji znacznie większą tolerancją niż ta, która czekała Żydów i muzułmanów po rekonkwiście. Niemal natychmiast po zdobyciu Grenady królowie katoliccy Ferdynand i Izabela wydali edykt z Alhambry, nakazujący wszystkim hiszpańskim Żydom opuszczenie kraju w ciągu czterech miesięcy. Muzułmanom początkowo pozwolono zostać, jednak wkrótce zaczęto zmuszać ich do przejścia na chrześcijaństwo, a wyznawanie islamu zdelegalizowano. I to nie uchroniło ich przed wydaleniem nieco ponad 100 lat później. Godny zaznaczenia szczegół – wyrzucono wtedy ludność w dużej części chrześcijańską od trzech, czterech pokoleń, nie zaś stricte muzułmańską.
Nie sposób nie wspomnieć też o tytule wywiadu – „Islamu nie da się pogodzić z republiką". Biorąc pod uwagę, że setki milionów muzułmanów żyją w republikach właśnie, jest to tytuł zadziwiający. Zadziwiający tym bardziej, że nigdzie w tekście nie pada uzasadnienie tezy o niekompatybilności tej formy ustroju politycznego z religią (bo trudno za uzasadnienie uznać „oni się w niej nie odnajdują, nie chcą się w niej odnaleźć"). Żyjemy w skomplikowanym świecie, a problemy imigracji i integracji należą do najbardziej złożonych. Należy o nich rozmawiać szczerze i otwarcie, nie zasłaniając się polityczną poprawnością, ale i nie uciekając się do manipulowania emocjami.