Prawo i Sprawiedliwość wciąż zdaje się próbować rekonstrukcji dwóch wydarzeń historycznych. Pierwsze, bliższe, to rok 1992, gdy skłócone zaplecze rządu Jana Olszewskiego straciło większość w Sejmie. Prawica, wiedząc, że straci władzę, zbudowała fałszywą legendę niemal zamachu stanu z 4 czerwca, obalenia rządu przez tych, którzy nie chcieli lustracji i rozliczenia komunizmu. Przy okazji PiS zdaje się odwoływać do lat 1944–1947, gdy nominaci Stalina przejmowali władzę w Polsce, a patrioci trafiali do ubeckich katowni lub do lasu. Obie te legendy są dla PiS kluczowe w budowaniu tożsamości w nowej sytuacji, gdy władzę przejmują PO, PSL, Polska 2050 i Lewica.

Czytaj więcej

Kiedy desygnowanie premiera? Dziś orędzie prezydenta Andrzeja Dudy

Czy Donald Tusk dostanie kredyt zaufania z Brukseli?

Ta nowa koalicja chciałaby jak najszybciej przejąć odpowiedzialność za sytuację w Polsce, by zacząć realizować obietnice posprzątania po ośmiu latach PiS i powrotu do Europy – po to wszak Donald Tusk pojechał do Brukseli, by rozmawiać o odblokowaniu miliardów z Krajowego Plany Odbudowy i wieloletniego budżetu Wspólnoty. Przez kilka pierwszych miesięcy będzie w stanie sporo załatwić niejako na kredyt – kredyt zaufania – który daje mu zachodni świat. Tusk jest tam widziany jako ten, który zatrzymał Jarosława Kaczyńskiego i jego projekt nieliberalnej demokracji. Ale im więcej czasu będzie upływać, im więcej będzie się pojawiać trudności, tym mniej będzie entuzjazmu po wygranej z 15 października, a wreszcie – tym trudniej będzie rozliczyć PiS (jeśli rzeczywiście oddający władzę obóz pracuje nad ukryciem dowodów nieprawidłowości).

Prezydent Andrzej Duda musi ogłosić swoją decyzję

Prezydent będzie musiał wybrać. Albo powierzy mission impossible Mateuszowi Morawieckiemu, który właśnie ogłosił, że od początku był przeciwnikiem niszczenia kompromisu aborcyjnego przez TK i że chętnie by współpracował z PSL, albo od razu powierzy misję tworzenia nowego rządu Donaldowi Tuskowi, ku rozczarowaniu własnego środowiska. Innego wyjścia nie ma.

Opozycja wywiera na niego nacisk, śpiesząc się z formalnym podpisaniem koalicji, by jeszcze przed pierwszym posiedzeniem Sejmu powiedzieć Andrzejowi Dudzie: mamy kandydata na premiera, mamy umowę koalicyjną, a także większość w Sejmie. Kończ, Waść, czasu oszczędź!