Przyczyn tego, że PiS będzie musiało oddać władzę, jest wiele i mają różnoraki charakter – ekonomiczny, polityczny, marketingowy, geopolityczny, kampanijny. Ale gdyby wskazać tę, która zdecydowała o przegranej Zjednoczonej Prawicy, to byłoby nią ulegnięcie stosunkowo nowemu zjawisku, które na razie nie jest opisane naukowo (choć staram się wskazywać na nie w swojej publicystyce). Jest nim poważna zmiana w motywacjach wyborczych poszczególnych ludzi, ale także w konkretnych działaniach rządzących. Na czym ona polega?
Kiedyś powodem do głosowania na konkretną partię była chęć urządzenia sobie życia po swojemu. Obecnie chodzi o to, by życie innych ludzi urządzić według tego, co sami uważamy za słuszne. Wyjaśnię – w poprzednich dekadach popieraliśmy jakieś ugrupowanie, bowiem oferowało ono takie rozwiązania (ekonomiczne, polityczne, aksjologiczne), które dawały nam gwarancję, iż nasze życie będzie się toczyć zgodnie z naszymi interesami, zyskami, oczekiwaniami. W ostatnim czasie zaszła jednak poważna zmiana w tej materii i obecnie ogromna część elektoratu głosuje na formacje, które spowodują, iż inni będą żyli według nie swoich reguł i zasad. Nie chodzi więc o urządzenie sobie wygodnego i komfortowego życia, ale o to, by urządzić je naszym przeciwnikom według naszych zasad. Dodajmy – tak, by im nie żyło się wygodnie i komfortowo.
Czytaj więcej
Niezależność mediów jest dla partii Jarosława Kaczyńskiego nieakceptowalna.
Zmiana wydaje się subtelna, ale de facto odmieniła oblicze współczesnej rywalizacji politycznej. Dziś jej istotą jest zadawanie bólu symbolicznego, ale coraz częściej także fizycznego, konkurentom. Mniejsze znaczenie ma to, czy nam się żyje dobrze – ważniejsze, by tym „innym” żyło się źle. Mówiąc obrazowo: konserwatyści chcą nie tyle żyć według własnych zasad, ile pragną, by były one także częścią codziennej egzystencji liberałów czy lewicowców. I odwrotnie – liberałom i lewicowcom u władzy nie wystarcza, że ich wyborcy mogą żyć w zgodzie ze swoimi regułami: chodzi o to, by obowiązywały one także konserwatystów i żeby im to doskwierało.
Im bardziej boli, tym lepiej. Właśnie o ten ból chodzi. Jest on znakiem, że wszystko idzie doskonale i zaspakajane są potrzeby elektoratu. Jeśli jakiś prawicowy minister edukacji porusza się w swoim resorcie z gracją knura w składzie porcelany i obraża wszystkich inaczej myślących, to właśnie dowód na słuszność jego postępowania. Jeśli z kolei jacyś lewicowi aktywiści wprowadzają do szkół półnagie drag queen, co wywołuje oburzenie konserwatywnych rodziców, to także jest dowód na doskonałość takiego postępowania. W polskiej infosferze ta postawa zamknięta jest w słynnej frazie: „Słychać wycie? Znakomicie!”.