Marek Migalski: Racjonalne myślenie prezesa

Jarosław Kaczyński nie stetryczał, jak chcą jego przeciwnicy, ale przygotowuje PiS na to, co nieuchronne.

Publikacja: 05.10.2022 03:00

Jarosław Kaczyński przygotowuje PiS na życie w opozycji po 2023 r. i powrót do władzy w 2027 r.

Jarosław Kaczyński przygotowuje PiS na życie w opozycji po 2023 r. i powrót do władzy w 2027 r.

Foto: Piotr Kowala/pap

Biedny obserwator patrzący na ostatnie działania PiS może dojść do wniosku, że są one pomieszaniem szaleństwa z samobójczą strategią. Antyniemiecki, antyunijny i po prostu antyzachodni kurs polityki zagranicznej, tworzenie nowych funduszy i zatrudnianie w nich działaczy partyjnych, zapowiedź objęcia funkcji szefa sztabu wyborczego przez Jacka Kurskiego, przepychanie do KRRiT partyjnych nominatów w osobach Małgorzaty Paczuskiej i Macieja Świrskiego, przygotowania do obrony przed fałszerstwami wyborczymi ze strony… opozycji – wszystko to wygląda jak objaw paranoi lub obłędu w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Rzeczywistość alternatywna szefa PiS

Jeśli jeszcze dodamy do tego tragikomiczne opowieści, którymi dzieli się on z widzami w czasie swojego tournée po kraju (o europosłach PiS wypraszanych z pociągów, o traumie, która dotknęła go przed trzema dekadami w Wiedniu, czy o Polakach, którzy w czasach rządów PO wykradali ziemniaki pozostawiane przez leśników dzikom), wyłania się nam obraz szaleństwa władcy i jego dworzan porównywalny z opisami zawartymi w „Jesieni patriarchy” lub w „Szachinszachu”.

Nieuchronna przegrana

Jeśli jednak zaczniemy patrzeć na to z pewnej perspektywy, którą za chwilę zaproponuję, cały ten zestaw dziwacznych zachowań, wypowiedzi i działań zaczyna wyglądać na racjonalny i przeprowadzany z żelazną konsekwencją. Jaka to perspektywa? Jest nią przekonanie prezesa o nieuchronnej przegranej jego partii w najbliższych wyborach parlamentarnych.

Bo jeśli prezes PiS uznał, że za rok władzę obejmie opozycja, to nie ma się co oglądać na standardy czy przyzwoitość i należy jak najszybciej umieścić w ważnych instytucjach najwierniejszych z wiernych, po to, by w czasach rządów dzisiejszej opozycji nieustraszenie strzegli interesów obecnej władzy. Trzeba także stworzyć jak najwięcej funduszy i instytucji, w których przez kilka lub kilkanaście miesięcy po oddaniu władzy tabuny pisowców będą mogły zarabiać i odkładać na życie. Nim bowiem miotła nowej władzy wymiecie ich z tych wszystkich łże-funduszy, minie dłuższy czas, kiedy nadal będą oni mogli działać na rzecz PiS. O sobie nie zapominając.

Na ratunek Kurski

Po co były prezes Telewizji Polskiej w sztabie wyborczym PiS? By trafić do najtwardszego elektoratu, który zadecyduje, jak głęboka będzie przegrana partii Jarosława Kaczyńskiego. Obecnie szukanie wyborców umiarkowanych i niezdecydowanych jest bezsensowne i skazane na niepowodzenie. O wiele lepsze efekty może przynieść pobudzanie betonowego elektoratu – to on zdecyduje o tym, że PiS nie zejdzie poniżej progu 30 proc. I to jego trzeba już teraz przygotować na scenariusz „ukradzionego zwycięstwa” i „sfałszowanych wyborów”.

Przećwiczył to już za Atlantykiem Donald Trump, więc wystarczy pójść jego tropem (zdecydowana większość popierających byłego prezydenta USA jest święcie przekonana o tym, że Joe Biden wygrał w wyniku oszustwa). To do tych zwolenników Jarosław Kaczyński apeluje dziś, by tworzyli patrole wyborcze i pilnowali liczenia głosów, i to do nich najlepiej przemówią prymitywne sztuczki Jacka Kurskiego. Zatem nie o pozyskanie nowych wyborców chodzi prezesowi PiS, lecz o jak najmniejszą stratę obecnych.

Powrót do władzy w 2027 roku

I wreszcie rzecz ostatnia – Kurski przyda się także w utrwaleniu antyniemieckiej i antyzachodniej retoryki, bo ma już w tym doświadczenia i podobne do prezesa PiS fobie. Zaś ów kurs jest potrzebny prezesowi Kaczyńskiemu do najważniejszej z punktu widzenia przetrwania w opozycji kwestii – rywalizacji z Solidarną Polską oraz Konfederacją. I właśnie to tłumaczy retorykę oraz realne działania obozu władzy (jak choćby sprawa noty reparacyjnej). Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki ścigają się ze Zbigniewem Ziobrą i Grzegorzem Braunem w antyunijnych filipikach, bo w ten sposób mogą zatrzymać przy sobie najtwardszych zwolenników, a może nawet pozyskać co bardziej nacjonalistycznie nastawionych wyborców Konfederacji. To zaś może spowodować, że w przyszłym Sejmie PiS wyląduje – owszem – w opozycji, ale… jako jedyne ugrupowanie! Bo Solidarna Polska i obecna Konfederacja znajdą się pod progiem 5 proc. To zaś pozwoliłoby Kaczyńskiemu realnie myśleć o powrocie do władzy w 2027 roku, gdyż prawicowy głos płynący przez następne lata z Wiejskiej byłby strojony tylko na Nowogrodzkiej.

Być może nie wszyscy czytelnicy zauważyli, że potraktowałem Solidarną Polskę jako osobny podmiot polityczny w nadchodzących wyborach. Ale taka byłaby konsekwencja przyjęcia przez PiS perspektywy przejścia do opozycji. Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin byli potrzebni Kaczyńskiemu na wspólnych listach, gdy myślał o zwycięstwie. I dwukrotnie ta strategia przyniosła mu oczekiwane zyski. Jeśli jednak dziś zakłada przegraną i trwanie w opozycji, to w jego interesie nie jest ratowanie innych, niezależnych od niego, polityków i partii. Dlatego należy oczekiwać, że będzie on długo zwodził liderów Solidarnej Polski wspólnym startem, ale ostatecznie – jak najbliżej daty rejestracji komitetów – zerwie współpracę z Ziobrą. Ten ostatni oczywiście to rozumie i pewnie już teraz prowadzi rozmowy z politykami Konfederacji, z którymi łączy go nie tylko antyzachodnia retoryka, ale także fakt, iż prezes PiS zrobi wszystko, by przyśpieszyć ich polityczną śmierć.

To jeszcze nie koniec

Jak widać, ostatnie działania Jarosława Kaczyńskiego wcale nie muszą być skutkiem jego stetryczenia, jak chcieliby to widzieć jego zażarci przeciwnicy, a raczej czegoś odwrotnego – racjonalnego przygotowywania się na to, co nieuchronne, czyli na życie w opozycji po 2023 roku. Nie wykluczam oczywiście, że jego poszczególne kuriozalne wypowiedzi są wynikiem fobii i obsesji, a nie głęboko przemyślanych strategii, jednak całość działań PiS z zaproponowanej przeze mnie perspektywy jawi się jako adekwatna reakcja na polityczną i gospodarczą rzeczywistość. Wszak wolność to uświadomiona konieczność – jak twierdził klasyk na pewno znany Kaczyńskiemu.

Autor jest politologiem, profesorem UŚ

Biedny obserwator patrzący na ostatnie działania PiS może dojść do wniosku, że są one pomieszaniem szaleństwa z samobójczą strategią. Antyniemiecki, antyunijny i po prostu antyzachodni kurs polityki zagranicznej, tworzenie nowych funduszy i zatrudnianie w nich działaczy partyjnych, zapowiedź objęcia funkcji szefa sztabu wyborczego przez Jacka Kurskiego, przepychanie do KRRiT partyjnych nominatów w osobach Małgorzaty Paczuskiej i Macieja Świrskiego, przygotowania do obrony przed fałszerstwami wyborczymi ze strony… opozycji – wszystko to wygląda jak objaw paranoi lub obłędu w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Michał Kolanko: Andrzej Duda i Donald Tusk. Skończył się Waszyngton, wróciła wolna amerykanka
Publicystyka
Andrzeja Dudę i Donalda Tuska łączy tylko bezpieczeństwo. Są skazani na konflikt
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Czy nad Episkopatem Polski zamiast słońca wyjdzie księżyc?
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Unijna polityka klimatyczna? Zagrożenie dla naszego dobrobytu