W swoim tekście „Solidarność, wojna i zmurszały ład” („Rzeczpospolita” z 5 lipca) Stanisław Strasburger tłumaczy racje niemieckiego „obozu pokoju”, który w kwietniu napisał list do kanclerza Olafa Scholza, apelujący o zaniechanie dostaw broni dla Ukrainy. Te słowa w Polsce brzmią wyjątkowo absurdalnie, a nawet boleśnie. Wiemy od dawna, że Rosja rozumie tylko argumenty siły. I choć niemieckie społeczeństwo ma również reprezentację „obozu sprawiedliwości”, który rozumie, że Ukraina ma prawo do obrony i korzystania z pomocy wojskowej, to jego rząd realizuje w praktyce politykę „obozu pokoju”.
Przyznam, że pierwszą reakcją po przeczytaniu artykułu była złość. Nie na autora rzecz jasna, ale na przedstawiane w nim poglądy mainstreamu politycznego w Niemczech. Mimo to zdałem sobie sprawę, że to jedna z najbardziej interesujących opinii dotyczących wojny w Ukrainie, która ukazała się w polskich mediach. Strasburger pisze z perspektywy niemieckiej, europejskiej i pacyfistycznej. Warto postawić sobie pytanie, czy stać nas dzisiaj na takie podejście.
Bezpieczne kilometry
Niezaprzeczalnie przywództwo Niemiec i Francji w kryzysie wokół Ukrainy przeżywa kryzys. Zarówno prezydent Francji Emmanuel Macron, jak i kanclerz Niemiec Olaf Scholz osobiście angażowali się, dzwoniąc do Putina i próbując odwieść go od wojny. Niestety, te próby niczego nie dały, a polityka uległości wobec Rosji, prowadzona w ciągu ostatnich 20 lat, niejednokrotnie okazywała się chybiona. Parafrazując słowa prezydenta Francji Jacques’a Chiraca, niemieccy intelektualiści „obozu pokoju”, pisząc swój list, stracili okazję do tego, by milczeć.
Czytaj więcej
Antywojenne apele płynące z Berlina należy interpretować w kontekście całej dotychczasowej polityki niemieckiej. Można by ją ująć hasłem „Nigdy więcej!” – przekonuje podróżnik i publicysta.
Nie sposób nie zgodzić się ze Strasburgerem, że wojna zawsze prowadzi do strat i ofiar, również wśród ludności cywilnej. Nie widzę jednak koniunkcji między postulatami zaniechania dostaw broni a szybkim rozpoczęciem rokowań pokojowych. Śmiem wątpić w to, że brak dostaw sprzętu dla wojsk ukraińskich od maja zmniejszyłby znacząco rozmiar strat.