Z raportu NIK, do którego dotarła „Rzeczpospolita”, wynika, że szwankuje szkolenie niektórych żołnierzy oraz rezerwistów.
Kontrola wskazała zaniedbania dotyczące szkolenia pilotów w Lotniczej Akademii Wojskowej i w 4. Skrzydle Lotnictwa Szkolnego z Dęblina. Z powodu braku maszyn – wskazuje NIK – wycofania ze służby samolotów TS-11 Iskra – oraz faktu, że połowa samolotów szkolnych M 346 Bielik była niesprawna, absolwenci nie byli przygotowani do służby, a szkolenie w bazach było poważnie utrudnione. Zdaniem NIK ponad 40 proc. absolwentów kończących w latach 2019–2020 studia o specjalności pilot samolotu odrzutowego nigdy nie szkoliło się na takim samolocie.
W efekcie podchorążowie trafiali do służby w bazach lotniczych bez zrealizowanej wymaganej w programie szkolenia liczby godzin nalotu – i co jest z tym związane – bez ukończenia ważnych etapów szkolenia praktycznego. NIK wskazał też, że zadeklarowany udział w misjach i działaniach sojuszniczych „jest niewspółmierny do możliwości Sił Powietrznych, ponieważ przy jednoczesnym ich aktywowaniu wymagałby posiadania większej liczby pilotów samolotów F-16 niż obecnie służy w Siłach Powietrznych”.
Izba wskazała też, że w poprzednim roku z powodu covidu udało się wezwać na ćwiczenia zaledwie 12,3 tys. rezerwistów. Tymczasem do koszar na krótkie przeszkolenie miało trafić aż 200 tysięcy rezerwistów. Podobne plany nakreślono na ten rok.
Wiadomo, że powoływani są żołnierze rezerwy o typowo bojowych specjalnościach wojskowych, np. obsługa karabinów maszynowych, granatników, operatorzy sprzętu bojowego i łączności. Z kolei szkolenia dla kadry organizowane są głównie dla korpusu żandarmerii, medycznego oraz obsługi prawnej. Nie ma mowy o budowaniu rezerw wśród pilotów wojskowych.