Jakże adekwatna to sytuacja do tej, którą teraz przeżywamy: wojny na Ukrainie. Od lat wiadomo było, że sowiecki watażka, który niespodziewanie stanął na czele nuklearnego mocarstwa, krok po kroku dąży do wskrzeszenia trupa ZSRR wierząc, że w futurum primum stanie na czele nowego Kraju Rad. I niech nikt nie mówi, że od przejęcia władzy w Rosji, dewiant nie wysyłał światu takich sygnałów; nie mordowano skrytobójczo lub więziono oponentów politycznych, nie aresztowano biznesmenów, którzy mieli czelność sprzeciwić się Putinowi, nie napadano na inne narody, nie ukradziono Krymu.
Nikt nic nie widział, nie słyszał, nie domyślał się; trzy powszechnie znane małpki à rebours mogłyby zobrazować ten stan: honorowano Putina, traktowano go nie jak mordercę, a partnera, nawet królowa angielska udzieliła mu audiencji. Bo z Putinem poważne były interesy: kupowano gaz, węgiel, ropę, zaplanowano budowę Nord Stream 2, podczas gdy bandzior zasilał swój skarbiec i wydawał bajońskie sumy na zbrojenia. A gdy bezczelnie zajął Krym, coś tam poburczano w europejskich salonach, nałożono "pseudosankcje", podczas gdy były oficer KGB testował wytrzymałość Europy i świata, w którym, notabene, przy pomocy hakerów majstrował. Tak doprowadził do Brexitu, tak o mały włos nie przenicował demokracji Amerykanów.
Gdy nadszedł stosowny czas, gdy pobudził frakcje faszystowskie we Francji i Włoszech, gdy Amerykanie ze wstydem opuszczali Afganistan, a spowolniona Unia Europejska deliberowała nad praworządnością w Polsce, uznał, że to najlepszy moment dla realizacji od lat przygotowywanych planów, i wraz ze swoim wasalem Aleksandrem Łukaszenką uderzył z całym okrucieństwem na Ukrainę. Zaczął i kontynuuje krwawą jatkę, która trwa już czwartą dobę: atakuje bezbronne miasta, ludność cywilną. Wszyscy mamy przed oczami wstrząsające obrazy tej wojny; exodus ponad stu tysięcy ludności w stronę polskiej granicy. Tylko determinacja Ukraińców sprawia, że sowiecka armia nie odnosi sukcesów jakich oczekiwał, wręcz przeciwnie - mnoży straty. W ludziach i sprzęcie.
Czytaj więcej
Żadne graniczące z Rosją państwo nie może oczekiwać, że uzna ona prawa swoich sąsiadów do wolności i samostanowienia.
Ale to tyrana nie interesuje. Putin rzuca do walki nowe oddziały. Ma ich dostatecznie wiele. Ważny jest dla niego jeden, cel: zawłaszczenie Ukrainy. Pozbawienie jej suwerenności. I nie ma dla niego znaczenia, że aby to osiągnąć jego armia musi przebrnąć przez morze ludzkiej krwi i łez. Notabene taka sytuacja nie jest w historii Rosji wyjątkiem. To cecha władców tego kraju: zdrada, mordy, brak szacunku dla ludzkiego życia, choćby własnych żołnierzy. Pisałem o tym obszernie po aneksji Krymu, i przestrzegałem przed Putinem.