Tusk w śmiertelnym uścisku Pawlaka

PiS w obciachowej koalicji z LPR i Samoobroną realizowało swój program. Platforma natomiast musi dziś rezygnować z własnych projektów dlatego, że ma za koalicjanta PSL – pisze politolog Marek Migalski

Publikacja: 04.03.2008 02:44

Tusk w śmiertelnym uścisku Pawlaka

Foto: Rzeczpospolita

Przeprowadzony w zeszłym tygodniu sondaż opinii społecznej wskazywał, że na PO zagłosowałoby obecnie 58 proc. wyborców. Niemal tyle samo, bo 59 proc., twierdzi jednak, że partia Donalda Tuska nie realizuje swojego programu. To powinien być dzwonek alarmowy dla premiera. Bo faktycznie flagowe projekty Platformy (podatek liniowy, zakaz finansowania partii z budżetu państwa, jednomandatowe okręgi wyborcze, zniesienie Senatu) nie zostaną poparte przez PSL, a to oznacza faktyczne odłożenie ich ad Kalendas Graecas. PO wniesie być może do Sejmu projekty ustaw w tych kwestiach, ale już dziś wiadomo, że nie zostaną uchwalone. Ugrupowanie Waldemara Pawlaka skutecznie uniemożliwi bowiem realizację sztandarowych postulatów ustrojowych i ekonomicznych Platformy.

Żeby ukryć tę prawdę, formacja Tuska będzie wykonywać wiele ruchów. Najprostsze będą próby przerzucenia odpowiedzialności na prezydenta i PiS. Najbardziej klasycznym przykładem tego typu zabiegów było oświadczenie premiera z okazji 100 dni działania rządu, że zrealizowałby o wiele więcej, gdyby nie ciągłe konflikty z Lechem Kaczyńskim. Również groźba prezydenckiego weta stawać się będzie dogodnym alibi dla bierności nowego gabinetu (choć od jego powstania żadna ustawa nie została dotychczas zawetowana przez głowę państwa).

Innym sposobem będzie odwracanie kota ogonem – na zarzut braku uchwalanych ustaw platformersi odpowiadali, że nasz kraj ma za dużo regulacji prawnych i cnotą jest powstrzymywanie się od ich uchwalania. Tego typu deklaracja… ustawodawców jest godna nagrody Złote Usta. To tak, jakby Andrzej Gołota powiedział, że w istocie jest moralnym zwycięzcą walki z Lennoksem Lewisem, bowiem zadał mniej ciosów, a z jego obserwacji wynika, że na ringu jest za dużo przemocy i dlatego powstrzymywał się od używania siły.

W poprzedniej koalicji nikt nie miał wątpliwości, czyj program realizowano. Był to program PiS i Andrzej Lepper oraz Roman Giertych wielokrotnie się skarżyli, że ich postulaty nie są brane przez premiera Kaczyńskiego pod uwagę, co było zgodne z prawdą. Więcej, LPR i Samoobronę trzymano z daleka od służb specjalnych, dyplomacji, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Ministerstwa Sprawiedliwości. Za tego typu strategię PiS zostało w ubiegłorocznych wyborach nagrodzone wzrostem popularności i prawie dwoma milionami głosów więcej niż w 2005 roku.Zdecydowana większość wyborców PiS wybaczyła partii obciachową koalicję z populistami i uznała ją za konieczną w dziele realizacji programu. Owi wyborcy widzieli we współpracy z Lepperem i Giertychem warunek sine qua non budowania państwa według pomysłu Kaczyńskiego. Zrozumieli to, czego nie byli w stanie pojąć czołowi polscy komentatorzy – że w polityce liczą się skutki działań, a nie ich styl.

Gdyby wielu naszych publicystów i analityków politycznych przenieść do Wielkiej Brytanii początku lat 40. ubiegłego wieku, potępiliby Churchilla za współpracę ze Stalinem. Większość elektoratu PiS okazała się bardziej pragmatyczna lub cyniczna (czyli rozumująca w kategoriach refleksji politologicznej) i wybaczyła Kaczyńskiemu ten mezalians. Wierzyła bowiem, że był zawarty w celu realizacji programu ich ulubionej partii, a nie dla trwania jej u władzy.

Czy podobnie za parę lat będą myśleć zwolennicy Platformy? Jeśli partia Tuska wciąż będzie tkwiła w żelaznym uścisku Pawlaka i jego ludzi, może się okazać, że elektorat PO odwróci się od swojego ugrupowania. Bo koszty koalicji z ludowcami są coraz większe. Wpuszczono ich do wszystkich resortów, urzędów wojewódzkich, służb specjalnych. Donald Tusk et consortes musieli z zaciśniętymi ustami i spuszczonymi głowami patrzeć, jak Pawlak unieważnia karę dla J&S.

Jarosław Kaczyński trzymał LPRi Samoobronę z daleka od służb specjalnych i kluczowych resortów

Ale ważniejsze jest to, że wyborcy PO zobaczą, jak sztandarowe dla tego ugrupowania postulaty programowe będą chowane do szaf, bowiem nie znajdą uznania w oczach PSL. I mogą uznać, że cena za sprawowanie władzy z Pawlakiem, Sawickim i Kłopotkiem jest za wysoka, obejmuje bowiem rezygnację z najważniejszych dla tożsamości Platformy projektów.

Oczywiście Tusk i jego koledzy zrobią bardzo wiele, by ten fakt ukryć przed opinią publiczną, wiedzą bowiem, że śmiertelnym zagrożeniem jest uświadomienie sobie przez ich elektorat, iż PO oddała możliwość wdrażania w życie swego klasycznego programu za przyjemność tkwienia w rządzie (właśnie „tkwienia”, a nie rządzenia).

Temu służyć będzie odgrzewanie przez Platformę co chwilę jej sztandarowych pomysłów w nadziei, że PiS, PSL i LiD, współdziałając z prezydentem, ukatrupią je. A wtedy na te środowiska można będzie przerzucić odpowiedzialność za nierealizowanie programu Platformy.

Jednak może to przynieść odwrotny skutek – wyborcom co chwila będzie się przypominać, że partia Tuska nie jest w stanie spełnić swych wyborczych obietnic, zwłaszcza w podstawowych kwestiach (jak wspomniany podatek liniowy i pozbawienie partii politycznych dotacji z budżetu państwa czy ograniczenie o połowę liczby posłów itp.).

Sondaż, o którym była już mowa, pokazujący, że prawie 2/3 wyborców dostrzega kapitulację PO w dążeniu do realizacji programu wyborczego, jest pierwszym sygnałem ostrzegawczym dla Tuska. Jeśli jego wyborcy zidentyfikują go jako słabego polityka, którego w śmiertelnym uścisku oplata niczym wąż boa Waldemar Pawlak, mogą przerzucić swoją sympatię na sprawiającego wrażenie silniejszego Kaczyńskiego lub w dniu następnej elekcji zostać w domu.

Przeprowadzony w zeszłym tygodniu sondaż opinii społecznej wskazywał, że na PO zagłosowałoby obecnie 58 proc. wyborców. Niemal tyle samo, bo 59 proc., twierdzi jednak, że partia Donalda Tuska nie realizuje swojego programu. To powinien być dzwonek alarmowy dla premiera. Bo faktycznie flagowe projekty Platformy (podatek liniowy, zakaz finansowania partii z budżetu państwa, jednomandatowe okręgi wyborcze, zniesienie Senatu) nie zostaną poparte przez PSL, a to oznacza faktyczne odłożenie ich ad Kalendas Graecas. PO wniesie być może do Sejmu projekty ustaw w tych kwestiach, ale już dziś wiadomo, że nie zostaną uchwalone. Ugrupowanie Waldemara Pawlaka skutecznie uniemożliwi bowiem realizację sztandarowych postulatów ustrojowych i ekonomicznych Platformy.

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości