Rz: „Nie bój się Putina, pij gruzińskie wina” – pod takim hasłem młodzież z inicjatywy „Solidarni z Gruzją” organizuje happeningi i namawia Polaków do kupowania gruzińskich produktów. To dobry sposób, aby zamanifestować swoje poparcie dla Gruzji?
Paweł Prochenko: Wszelkie działania mające na celu zwrócenie uwagi opinii publicznej na jakiś poważny problem są ważne i potrzebne. Oczywiście wiele będzie zależało od tego, czy organizatorzy dobrze przemyśleli akcję, czy wiedzą, do kogo chcą ją skierować i co konkretnie chcą osiągnąć. Zastanawiałbym się jednak, czy w poważnej sprawie, jaką jest konflikt gruzińsko-rosyjski, happening jest odpowiednią formą manifestowania poparcia dla Gruzji. Położenie nacisku na picie gruzińskiego wina powoduje, że przedsięwzięcie można potraktować z przymrużeniem oka.
Ale wino jest najlepiej znanym Polakom gruzińskim produktem.
Zapewne dlatego organizatorzy postawili właśnie na wino. Gdyby Gruzja była kojarzona z oscypkami, posłużono by się oscypkiem. Pod względem marketingowym był to zatem dobry wybór. Nie wiem tylko, czy pod względem etycznym, zważywszy że kampania jest skierowana także do młodych ludzi.
Przed olimpiadą w Chinach wiele mówiło się o bojkocie chińskich towarów czy Coca-Coli będącej jednym ze sponsorów igrzysk. Na większą skalę nic jednak z tego nie wyszło.