Nagły upadek superludowca

Roman Kwaśnicki. W jeleniogórskim PSL odetchnęli z ulgą, gdy awansował do Warszawy. Teraz się boją powrotu odwołanego prezesa KRUS

Publikacja: 06.09.2008 03:50

"Chcą pana odwołać ze stanowiska. Stoją za tym politycy z ...” – to fragment esemesa, którego Roman

"Chcą pana odwołać ze stanowiska. Stoją za tym politycy z ...” – to fragment esemesa, którego Roman Kwaśnicki pokazywał w piątek

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Ludowcy z Jeleniej Góry mówią, że szok przeżyli w styczniu, gdy Romana Kwaśnickiego powołano na prezesa KRUS. Budżet państwa dopłaca do niej co roku 15 – 16 mld zł. W KRUS jest ok. 4,5 mln ubezpieczonych rolników. Wszyscy, niezależnie od osiąganych dochodów i wielkości gospodarstwa, płacą 269 zł składki kwartalnie. KRUS zatrudnia ponad 7 tysięcy osób w 222 oddziałach.

– Trafiał nas szlag, że na tak eksponowane stanowisko powołuje się człowieka, który niczym się nie zasłużył dla jeleniogórskiego PSL, tylko przynosił nam wstyd i hańbę – denerwuje się szef ludowców w powiecie jeleniogórskim Ireneusz Ławniczak.

Janusz Kołodziej, były zastępca Kwaśnickiego w Centrum Rehabilitacji Rolników KRUS w Szklarskiej Porębie, dodaje: – Po odwołaniu Romka w Jeleniej Górze i okolicy panuje trudna do opisania radość. – Skończył tak, jak na to zasłużył – dodaje szef PSL w Jeleniej Górze Bogdan Kempiński.

Ławniczak tłumaczy filozoficznie, że partia powinna być zgranym zespołem, a Kwaśnicki wyłamywał się z tego schematu. – Ostrzegałem go wiele razy, ale jego interesowały tylko profity z przynależności do PSL – twierdzi. Jeleniogórscy ludowcy mają pretensje do najwyższych władz partyjnych, a zwłaszcza do prezesa, że nie posłuchali ich, by uważali na Romana Kwaśnickiego. – Waldek [Waldemar Pawlak – red.] dobrze wiedział, że Romek nie nadaje się do kierowania tak potężną instytucją – mówi inny z jeleniogórskich ludowców. – A może o to prezesowi chodziło, by mieć miernego, ale wiernego sługę? – pyta.

Dziennikarz “Nowin Jeleniogórskich” Leszek Krasowski, który poświęcił Kwaśnickiemu wiele artykułów, przyznaje, że miał on wyjątkowo mocną pozycję we władzach partii w Warszawie. A wzrosła ona jeszcze po wizycie w Jeleniej Górze prezesa Waldemara Pawlaka.

Działacze zarzucają mu, że nie liczył się z ich zdaniem. Uważał się za superludowca przyjmowanego na warszawskich salonach, który nie musi wysłuchiwać głosów ludu. W macierzystej organizacji w Jeleniej Górze nie miał wielu sympatyków. – W ostatnich wyborach na szefa PSL w Jeleniej Górze dostał jeden głos na 38 delegatów – wspomina Ławniczak. Wybory były w lutym, a więc kilka dni po tym, gdy Kwaśnicki został prezesem KRUS. Nie wybrano go nawet do dziesięcioosobowego zarządu. Przepadł też w wyborach do dolnośląskiego PSL. – Postępował bardzo nieładnie, próbując układać się po swojemu, a przecież musi być w partii demokracja – ocenia Kempiński.

Osoby znające dobrze Kwaśnickiego opowiadają, że od lat marzyła mu się wielka polityka, ale wszystkie wybory przegrywał z kretesem.

Za co odwołano Kwaśnickiego? Wniosek o jego odwołanie złożył minister rolnictwa, kiedy media ujawniły wyniki kontroli przeprowadzonej w KRUS przez Kancelarię Premiera. Zarzucono mu m.in. nepotyzm. Chodziło o zatrudnianie dzieci pracowników KRUS, działaczy i znajomych ludowców oraz dawanie im intratnych zleceń. Kwaśnicki zasłynął też z licznych podróży służbowych, krajowych i zagranicznych. W pół roku przejechał 40 tys. kilometrów, z 34 delegacji służbowych aż 23 wiodły w jego rodzinne strony.

– Kwaśnicki chyba nie wyciągnął wniosków z czasów, gdy był szefem Centrum Rehabilitacji KRUS w Szklarskiej Porębie – uważa Leszek Krasowski. Już wówczas zarzucano mu m.in. nepotyzm i wykorzystywanie pracowników. Mówiło się, że w ośrodku w Szklarskiej Porębie nawet parkingiem zarządzali ludowcy. Głośna była sprawa wykorzystywania przez Kwaśnickiego jednej z pracownic, która musiała mu nawet prać bieliznę osobistą. “Nowiny Jeleniogórskie” opisały to w artykule “XXL-PSL”.

Janusz Kowalski był zastępcą Kwaśnickiego w CRR KRUS w Szklarskiej Porębie do 2002 r. – Walnąłem papierami, bo dłużej się nie dało się z nim współpracować – wspomina.

Powszechna była wówczas opinia, że Kwaśnicki uczynił z Centrum w Szklarskiej Porębie prywatny folwark. – Był miłośnikiem tworzenia koncepcji, analiz na byle co, a pieniądze za to brali jego znajomi – opowiada jedna z pracownic Centrum.

Jeleniogórski poseł PO Marcin Zawiła jest zaskoczony tym, co się mówi i pisze o Kwaśnickim. Poznali się, gdy Zawiła był prezydentem, a Kwaśnicki wicewojewodą jeleniogórskim.

– Zawsze sprawiał wrażenie skromnego człowieka. Nigdy bym go nie posądził o cwaniactwo polityczne – podkreśla.

Politycy opozycji mówią o Kwaśnickim, że to marionetkowa postać, i niewiele o nim wiedzą.

– Nie miałem przyjemności poznać tego pana – mówi dolnośląski poseł PiS Adam Lipiński. Ostrzej wypowiada się jego partyjny kolega Marek Suski: – Dymisja prezesa Kwaśnickiego w związku z zarzutami nepotyzmu to kompromitacja koalicji PO i PSL.

Kwaśnickiego chwali za to Andrzej Kosiniak-Kamysz, przewodniczący Rady Rolników przy KRUS, wpływowa postać w PSL.

Podobała mu się u Kwaśnickiego wizja rozwoju KRUS. – Był otwarty na wszelkie sugestie, a szczególnie interesowały go zmiany w zakresie zapobiegania wypadkom i rehabilitacji rolników – zaznacza.

Bronią go też przedstawiciele związków i organizacji rolniczych. – Trudno byłoby coś zarzucić prezesowi Kwaśnickiemu. W kontaktach ze związkowcami nie było żadnych nieporozumień – zaznacza Marian Sikora, szef Polskiego Związku Producentów Ziemniaków i Nasion Rolniczych, członek Rady Rolników. Podobnie byłego prezesa KRUS ocenia Jerzy Chruścikowski, przewodniczący NSZZ RI “S” i senator PiS: – Nie mam żadnych personalnych uwag, a zarzutów prasowych nie będę komentował.

Posłowie z Sejmowej Komisji Rolnictwa twierdzą, że na spotkaniach prezes Kwaśnicki mówił bardzo dużo i wiele obiecywał. – Chwalił siebie i KRUS, ale za tymi czynami nie szły żadne działania – uważa Wojciech Pomajda z SLD. W jego ocenie ostatnie zamieszanie z KRUS i jego prezesem bierze się z braku właściwego nadzoru.

Roman Kwaśnicki, rocznik 1956, z zawodu jest zootechnikiem po Akademii Rolniczej we Wrocławiu. “Dziennik” pisał, że zajmował się między innymi różdżkarstwem – napisał pracę o “wpływie promieniowania podziemnych cieków wodnych w oborze na płodność, zdrowie i produkcyjność krów”. Doktoryzował się z selekcji buhajów rasy czerwono-białej.

Karierę zaczynał od Rolniczej Spółdzielni Przyszłość w Chwaliszewie oraz nauki przedmiotów zawodowych w Technikum Weterynaryjnym w Jeleniej Górze. Od początku lat 80. piął się po szczeblach kariery samorządowej oraz w instytucjach państwowych. Po zmianach ustrojowych był radnym Jeleniej Góry, wicewojewodą jeleniogórskim, a następnie przez osiem lat, do 2006 roku, kierował Centrum Rehabilitacji Rolników w Szklarskiej Porębie. Pomogła mu w tym przynależność do PSL. Po odwołaniu powtarzał, że PiS zrobiło to z powodów politycznych.

– On zawsze spada na cztery łapy i od razu załatwili mu dyrektorski stołek w urzędzie marszałkowskim we Wrocławiu – zaznacza Ireneusz Ławniczak. Wrocławskim UM rządzi koalicja PO – PSL. – Nic nie robił. Odetchnęliśmy, gdy poszedł do Warszawy – mówi jeden z dyrektorów urzędu. Pod koniec stycznia został prezesem KRUS. W czwartek został odwołany. W piątek na konferencji prasowej odpierał zarzuty, jakoby uprawiał nepotyzm i doprowadził do niegospodarności w KRUS. Pokazywał esemesy z pogróżkami, które otrzymywał przed odwołaniem.

Jeleniogórscy działacze PSL nie mają wątpliwości, że Kwaśnicki i tym razem spadnie na cztery łapy. – Już o to zadbał. Przyjaciela zrobił prezesem CRR KRUS w Szklarskiej Porębie i wkrótce pojawi się tam Romek z sekretarką i kierowcą – przewidują.

Ludowcy z Jeleniej Góry mówią, że szok przeżyli w styczniu, gdy Romana Kwaśnickiego powołano na prezesa KRUS. Budżet państwa dopłaca do niej co roku 15 – 16 mld zł. W KRUS jest ok. 4,5 mln ubezpieczonych rolników. Wszyscy, niezależnie od osiąganych dochodów i wielkości gospodarstwa, płacą 269 zł składki kwartalnie. KRUS zatrudnia ponad 7 tysięcy osób w 222 oddziałach.

– Trafiał nas szlag, że na tak eksponowane stanowisko powołuje się człowieka, który niczym się nie zasłużył dla jeleniogórskiego PSL, tylko przynosił nam wstyd i hańbę – denerwuje się szef ludowców w powiecie jeleniogórskim Ireneusz Ławniczak.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości